poniedziałek, 30 listopada 2015

20. Cinergia - DZIEŃ 2. Ucieczka z kina Wolność (1990), Mur (2014), Oddychaj (2014), Baby Bump (2015)...

Kolejny dzień festiwalowy, kolejne 4 filmy obejrzane w kolejnych 3 sekcjach festiwalowych. A do tego jeszcze 3 spotkania z twórcami przed lub po seansie. I muszę przyznać, że ten dzień niesamowicie pozytywnie mnie zaskoczył.


UCIECZKA Z KINA WOLNOŚĆ (1990)
reż. Wojciech Marczewski
POKAZY SPECJALNE


Lata 80. XX w. Postaci wyświetlanego w kinie "Wolność" filmu porzucają swoje role i nawiązują kontakt z widzami. Okręgowy cenzor stosuje środek zapobiegawczy: każe wykupić wszystkie seanse, jednak wirus buntu przenosi się na ulice. I wtedy partyjna "góra" nakazuje spalić kopię filmu. [cinergia.pl]



Od jakiegoś czasu zaczęłam nadrabiać oglądanie polskiego kina. Zarówno tego nowego (które oglądam w miarę na bieżąco jak wchodzi do kin), jak i tego starszego. Przede wszystkim dlatego, że po prostu nasze rodzime kino zaniedbałam i znam tych pozycji bardzo niewiele (z czego większość to komedie typu Chłopaki nie płaczą czy Poranek kojota). Tym łatwiej jest to robić od kiedy Studia Filmowe KADR i TOR zaczęły publikować swoje filmy na youtube. Nareszcie można większość starszych polskich filmów obejrzeć legalnie w internecie, zamiast liczyć na to, że pokażą je w telewizji. 
Ale wróćmy do filmu, który obejrzałam przedwczoraj. Sam seans odbył się w niedawno otwartym Heliosie w Łodzi. A jako, że każda sala w Heliosie nazwana została po nieistniejących już łódzkich kinoteatrach, to mieliśmy przyjemność obejrzeć Ucieczkę z kina Wolność w sali o nazwie WOLNOŚĆ (co było prawie tak fajne jak oglądanie Igrzysk Śmierci w sali CAPITOL ;)). Przed seansem odbyło się jeszcze krótkie spotkanie z twórcami filmu, ale o spotkaniach pojawi się kompletnie oddzielny wpis, bo za długo by tu opisywać. Sam film jest świetny. Przypomina nieco Purpurową różę z Kairu Woody'ego Allena, film, który uwielbiam i który w Ucieczce z kina Wolność także odgrywa maleńką rolę. Film ma już 25 lat, a nie postarzał się ani trochę. Powiedziałabym nawet, że w swojej wymowie nadal jest aktualny. Bo w końcu wolność powinna być tą największą potrzebą, która powinna istnieć w każdym z nas. No i do tego wszystkiego możemy podziwiać świetnego Janusza Gajosa, sympatycznego Zbigniewa Zamachowskiego, przezabawnego Michała Bajora, przystojnego Artura Żmijewskiego i wielu innych znanych, młodych wtedy aktorów. Bo mimo tego, że jest to dramat, w dodatku psychologiczny, jak mi podpowiada filmweb, to jednak scen zabawnych także jest tu sporo, przez co można się na tym filmie po prostu naprawdę świetnie bawić.

Ocena: 7/10


MUR (2014)
reż. Dariusz Glazer
KONKURS NA NAJLEPSZY DEBIUT POLSKI



Mariusz urodził się po tej gorszej stronie muru. Odnawianiem cudzych mieszkań próbuje zarobić na własne, które pozwoli mu uciec od życia z pogrążoną w depresji matką. Nie wszystko, co robi jest legalne - ale cel, jak mu się wydaje, uświęca środki. Podczas przeprowadzki do nowego, wymarzonego bloku, poznaje dziewczynę. Ona jest "stąd", ze świata, w którym rodzice kupują mieszkanie i dobry samochód, gdzie nie trzeba kombinować "do pierwszego", ani chodzić do pomocy społecznej po zasiłek. Reżyser podejmuje zaniedbywany problem podziału społeczeństwa. Pełnometrażowy debiut Dariusza Glazera to niemal przypowieść, ale pozbawiona morału. [cinergia.pl]



Przed pójściem na Mur niewiele o tym filmie słyszałam. A jeśli już coś słyszałam, to były to raczej niepochlebne opinie. I właśnie dlatego Mur mnie tak bardzo zaskoczył. Zaskoczył przede wszystkim grą aktorską, w szczególności postacią głównego bohatera. Oczywiście Tomasza Schuchardta widziałam na ekranie już nie raz i nie dwa razy. Jest to aktor, który odnajduje się w każdym filmie, w którym gra i idzie mu to coraz lepiej. Oby tak dalej. Wrażenie robi też Aleksandra Konieczna jako matka Mariusza. Poza tym nikt się raczej nie wyróżnia, a znanych aktorów starszego pokolenia, którzy grają jakieś niewielkie, epizodyczne role mamy tu raczej sporo. Jest oczywiście też Marta Nieradkiewicz, ale ta, poza jedną miną, nie pokazuje zbyt wiele. Pochwalić trzeba także Wojciecha Staronia, bo zdjęcia w Murze także robią wrażenie. Sporo do życzenia pozostawia scenariusz, który ma wiele słabych momentów, ale w tych miejscach jeszcze bardziej docenia się grę Schuchardta.

Ocena: 6/10


ODDYCHAJ (2014)
reż. Melanie Laurent
FILMOWE ODKRYCIA EUROPY



Pojawienie się w szkole nowej uczennicy przewraca życie Charlie do góry nogami. Dziewczyna odcina się od swojej przyjaciółki i poświęca cały czas nowej znajomej. Ta, zdając sobie sprawę, jak ogromny wpływ wywiera na Charlie, nie ma problemu z wykorzystywaniem i manipulowaniem zapatrzonej w nią koleżanki. Wkrótce relacja ta zaczyna negatywnie odbijać się na zdrowiu Charlie. [cinergia.pl]



Jest w filmie Laurent taka jedna scena, która mówi widzowi wszystko o relacji głównych bohaterek. Uczniowie na lekcji oglądają film, chyba o pasożytach. Mowa jest o jemiole i kaniance, które przyczepiają się do swojej "ofiary" i wysysają z niej wszystkie soki. Dokładnie tak wygląda relacja Charlie i Sary. Jest niesamowicie toksyczna. Film robi duże wrażenie. Nie jest kontrowersyjny, nie jest bulwersujący. Pozostawia widza w niejakim zawieszeniu. Zmusza do zastanowienia się - co ja zrobiłbym w takiej sytuacji. Wciąga coraz bardziej w swoje "sidła", pozostawiając widza bezradnym wobec tego co widzi na ekranie. Mną wstrząsnął mocno i polecam go do absolutnego "must watch" dla wszystkich.

Ocena: 8/10


BABY BUMP (2015)
reż. Kuba Czekaj
POKAZY SPECJALNE



11-letni Mickey House nie jest już dzieckiem. Ale kim jest? Nie wie. Nie ma przyjaciół. Jego mama także jest dla niego zagadką. Mickey nienawidzi tego, co dzieje się z jego ciałem. Rzeczywistość i wyobraźnia miesza się w toksyczną miksturę. Następuje eskalacja wydarzeń w szkole i w domu, wszystko zmierza ku ekstremalnym stanom. Mickey musi znaleźć w sobie siłę, aby powstrzymać to, co nieuniknione. Dokąd doprowadzi go odkrywanie swojego dojrzewającego i zmieniającego się ciała? To film o dojrzewaniu, ale nie dla dzieci. [cinergia.pl]



To jest dopiero film! Po pierwsze - piękny wizualnie. Taki pastelowy, kolorowy, powiedziałabym nawet, że dziecięcy. Po drugie - zrobiony w nietypowej formie. Trochę przypomina teledysk, trochę reklamę, a trochę, jak to określił sam reżyser, komiks filmowy. Mnie się to trochę oglądało jak pełnometrażowy teledysk grupy Die Antwoord, szczególnie jeden z tych starszych. Po trzecie - w sposób niebanalny opowiada historię właściwie banalną - o dojrzewaniu, uniezależnianiu się, "odcinaniu pępowiny". Wygląda pięknie, ogląda się go naprawdę z przyjemnością, choć nie jest to z pewnością film dla każdego i nie każdemu się spodoba. Jest to najlepszy "pojechany" film jaki widziałam od dawna, jeżeli nie w ogóle w całym swoim życiu. Do kin wchodzi bodajże jakoś na początku przyszłego roku, a ja z chęcią wybiorę się do kina, żeby obejrzeć go ponownie.

Ocena: 8+/10

Poza obejrzeniem tych czterech filmów byłam także na trzech spotkaniach z twórcami. Pierwsze z twórcami filmu Ucieczka z kina Wolność - reżyserem Wojciechem Marczewskim, operatorem Jerzym Zielińskim oraz producentem Andrzejem Sołtysikiem; drugie z reżyserem filmu Mur - Dariuszem Glazerem; trzecie z twórcami filmu Baby Bump - reżyserem Kubą Czekajem oraz aktorami - Agnieszką Podsiadlik i Sebastianem Łachem. 

niedziela, 29 listopada 2015

20 Cinergia - DZIEŃ 1. Seks po fińsku (2009), Znam kogoś, kto cię szuka (2015), Pokój nam w naszych snach (2015), Dwa domy (2013)...

Z racji tego, że w tym roku mam możliwość bycia na całym festiwalu Cinergia i mogę codziennie, bez wyjątku, chodzić do kina - postanowiłam, że obejrzę przynajmniej jeden film z każdej sekcji programowej. Oczywiście, najbardziej interesują mnie jednak polskie debiuty, ale doszłam do wniosku, że skoro mam możliwość, to dlaczego mam nie obejrzeć na przykład kina fińskiego? A nuż coś mnie w nim urzeknie. I takim oto sposobem, w dniu wczorajszym obejrzałam 4 filmy w 3 sekcjach programowych.
Swój pierwszy dzień postanowiłam rozpocząć od obejrzenia właśnie kina fińskiego. Przede wszystkim dlatego, że zainteresował mnie opis filmu.


SEKS PO FIŃSKU (2009)
reż. Mika Kaurismaki
KINO FIŃSKIE


35-letni psychoterapeuta Juhani Helin i 24-letnia trenerka biznesu Tuula Helin decydują się zakończyć swoje małżeństwo w cywilizowany sposób. Do czasu rozwodu mieszkają razem, ale wyznaczają sobie pewne zasady. Któregoś dnia Tuula przyprowadza do domu kochanka Marco. Juhani postanawia się zemścić i wynajmuje od brata Wolffie’ego prostytutkę, której zadaniem jest udawanie jego dziewczyny. „Seks po fińsku” to komedia o dwojgu eks-partnerach, którzy rozpoczynają wojnę między sobą. [cinergia.pl]


Film przede wszystkim zaskakuje. Idąc na niego spodziewałam się dramatu rodzinnego, ewentualnie komediodramatu. Dostałam jednak wszystko czego widz może oczekiwać po jakimkolwiek filmie, bo oprócz dramatu i scen komediowych dostajemy także sporą dawkę akcji, a nawet powiedziałabym, że kryminału. Mamy tu morderstwo, kradzież, zdradę, intrygę, miłość, kłamstwa, oszustwo, pożegnania i powroty, spotkania po latach. Ten film ma po prostu wszystko. A pomimo tego, że akcja rozwija się w sposób raczej powolny, film jest tak interesujący i wciągający, że w ogóle nie odczuwa się na nim upływu czasu. Spokojnie mógłby trwać jeszcze jakąś godzinę (a trwa 102 minuty). No i do tego wszystkiego mamy świetnie skonstruowane postaci, błyskotliwe dialogi i piękne fińskie krajobrazy. Dzięki temu filmowi zakochałam się w kinie fińskim i sądzę, że jeszcze nie jeden film obejrzę. 

Ocena: 8/10


ZNAM KOGOŚ, KTO CIĘ SZUKA (2015)
reż. Julia Kowalski
KONKURS NA NAJLEPSZY DEBIUT EUROPEJSKI


Józef, Polak po pięćdziesiątce, przyjeżdża do Francji nie tylko po to, by pracować na budowie, ale by odnaleźć swojego syna Romana, którego opuścił piętnaście lat wcześniej. Udaje się z prośbą o pomoc do Rose, córki przełożonego, by pomogła mu w poszukiwaniach. Zagubiona nastolatka zakochuje się w Romanie i wykorzystuje informacje Józefa o jego zaginionym synu do własnych celów. [cinergia.pl]


Lubię Andrzeja Chyrę i uważam go za jednego z najlepszych polskich aktorów swojego pokolenia, więc nie mogłam nie iść na Znam kogoś, kto cię szuka. Pozornie mamy tu przedstawioną historię o miłości ojca do syna, o ojcostwie ogółem, bo przecież pojawia się tu też ojciec głównej bohaterki, który wydaję się mało córką interesować. Jednak w rzeczywistości jest to film o wchodzeniu w wiek dojrzewania. Julia Kowalski pokazuje nam, że u każdego wygląda to podobnie. Pierwsze miłości, pierwsze poważne kłamstwa, chęć przypodobania się znajomym (i chłopakowi swoich marzeń). Mam jednak z tym filmem jeden zasadniczy problem - nie do końca sama wiem jak go ocenić. Bo niby na pierwszy rzut oka historia mi się podobała, ale z drugiej strony momentami była nieco dziwna, a momentami wręcz nużąca. Niby zdjęcia ładne, ale momentami tak ciemne, że prawie nic nie było widać. Niby konstrukcja filmu fajna, ale niektóre sceny były wstawione jakby nie przemyślanie. 
Gdyby kogoś film ciekawił, to od wczoraj można go w polskich kinach już oglądać.

Ocena: 6/10


POKÓJ NAM W NASZYCH SNACH (2015)
reż. Sharunas Bartas
SLOW CINEMA


Ojciec, jego nowa żona i niespokojna, dojrzewająca córka jadą pod koniec lata do domku na wsi, żeby spędzić ze sobą trochę czasu. Dziewczyna zaprzyjaźnia się tam z chłopcem. Rozmawiają, chodzą na spacery, pływają razem w jeziorze. Pewnego dnia chłopiec kradnie strzelbę z siedziby kółka myśliwskiego. Tak rozpoczyna się wielki pościg. Film skomponowany jest z długich ujęć charakterystycznych dla reżysera, bohaterowie pozostają bezimienni. Film rozgrywa się w ponurej, leśnej scenerii. [cinergia.pl]


O mój Boże. Jak ten opis w ogóle nie oddaje tego co się w filmie dzieje. No dobra. Może aż tak daleko od prawdy nie jest, ale nadal. Po przeczytaniu opisu ma się wrażenie (przynajmniej ja takie miałam), że w filmie będzie się coś działo. Szczególnie po przeczytaniu zdania: "Tak rozpoczyna się wielki pościg". I w dużej mierze dlatego na Pokój nam w naszych snach poszłam. Bo byłam strasznie ciekawa co to za slow cinema z wielkim pościgiem. No cóż. Od razu mogę Was uprzedzić - nie ma w tym filmie nawet małego pościgu, a co dopiero mówić o wielkim. Mimo wszystko film jest piękny. Lubię filmy z cyklu slow cinema, chociaż niekoniecznie w kinie i niekoniecznie w środku dnia festiwalowego, gdzie przed sobą mam jeszcze parę filmów do obejrzenia. Bo ma ono to do siebie, że jednak człowieka nuży i nawet ja, cierpiąca na bezsenność, poczułam ochotę położenia się i pójścia spać. Mimo wszystko film jest piękny. Piękne są w nim zdjęcia, jeszcze piękniejsza jest w nim cisza, piękna jest gra aktorska. Piękne są rozmowy ojca z nastoletnią córką, które są tak niezwykle dojrzałe, poważne i egzystencjalne, że zaczęłam się zastanawiać czy tacy dojrzali nastolatkowie rzeczywiście istnieją. Piękne jest w tym filmie to, że mnóstwo rzeczy musimy dopowiedzieć sobie sami. Więc polecam. W szczególności do pozachwycania się. Bardziej w południe niż wieczorem, przed pójściem spać, bo film jednak wymaga od nas sporo uwagi.

Ocena: 7/10


DWA DOMY (2013)
reż. Klaus Haro
KINO FIŃSKIE

Malla pracuje jako niania. Spełnia się w pracy, ale zaniedbuje własne potrzeby. Bohaterka mieszka z dwiema córkami, a w weekendy przejeżdża cały kraj, żeby spotkać się ze swoim mężem, który prowadzi restaurację. Małżeństwo jednoczy miłość, ale rozdziela praca. Młoda para zostawia pod opieką Malli swoją córeczkę. Rodzice nie stosują się do ustaleń i nie szanują jej czasu. Kobieta w końcu traci cierpliwość. Malla musi przemyśleć, co tak naprawdę się dla niej liczy i zacząć troszczyć się również o 
siebie. [cinergia.pl]


Poszłam na ten film przede wszystkim dlatego, że spodobał mi się pierwszy seans kina fińskiego, czyli Seks po fińsku. Chciałam więc zobaczyć czy przypadnie mi do gustu także film innego reżysera. I tak. Zdecydowanie lubię kino fińskie. Nie wiem czy uda mi się zobaczyć jeszcze jakiś film z tej sekcji podczas Cinergii, ale zdecydowanie spróbuję. Dwa domy to dramat. Dramat rodzinny. I to bardzo rodzinny. Dramat małżeństwa, które rozdzielone jest od siebie dziesiątkami, a może nawet i setkami kilometrów. Dramat córek, które prawie nie widują ojca i żyją jak w rozbitej rodzinie. I w końcu dramat małego dziecka, które jest zaniedbywane przez swoich rodziców, skupiających się tylko i wyłącznie na swoich karierach. I właściwie można by nawet zrobić z tego dwa filmy - jeden o "rozbitej" rodzinie głównej bohaterki, a drugi o tej maleńkiej dziewczynce, która jest niejako porzucona przez swoich rodziców. Ale po co? Skoro można skumulować to w jeden film. Klausowi Haro udało się to świetnie i chwała mu za to. Kobieta, niania, która właściwie lepiej potrafi sobie poradzić jako "zastępcza matka" niż jako "matka prawdziwa". Film robi wrażenie. Aż ma się ochotę wejść do tego świata i skopać tyłki zarówno rodzicom tej małej dziewczynki, jak i mężowi głównej bohaterki.

Ocena: 8/10

To tyle z dnia pierwszego. Miałam jeszcze w planach obejrzenie na koniec filmu Pod elektrycznymi chmurami, ale niestety seans Dwóch domów nieco się opóźnił, przez co już nie zdążyłam. Mimo wszystko, festiwal już od pierwszego dnia zapowiada się świetnie. A seanse tych pięknych, kameralnych filmów, robią tym większe wrażenie, kiedy ogląda się je w tak świetnym kinie studyjnym jak łódzkie Charlie.

wtorek, 10 listopada 2015

20. Forum Kina Europejskiego ORLEN Cinergia...


W dniach 27 listopada - 4 grudnia (w tym roku nieco później niż rok temu) odbędzie się 20. już edycja Forum Kina Europejskiego Cinergia. To jeden z najstarszych, jeśli nie najstarszy, festiwali w Łodzi. I jeden z najlepszych, bo promujący kino europejskie, czyli takie, którego przeciętny widz na co dzień raczej nie ogląda. Co za tym idzie, promuje on także kino polskie, poświęcając całą sekcję programową na debiuty polskich reżyserów. Nie zawsze premierowo, ale zawsze dobrze. I choć w zeszłym roku miałam pecha w doborze oglądanych filmów i trafiłam w większości na takie, które nie przypadły mi do gustu, to jednak miałam przyjemność zobaczyć np. świetnego Jezioraka, niezłego Faceta (nie)potrzebnego od zaraz czy niezwykle ciekawy Mrożony peppermint. Tegoroczna, "okrągła" rocznica, zapowiada o wiele wyższy poziom filmów.




W sekcji Debiuty polskie widzowie będą mieli okazję obejrzeć chociażby Noc Walpurgi Marcina Bortkiewicza, Chemię Bartosza Prokopowicza, Intruza Magnusa van Horna czy Króla życia Jerzego Zielińskiego. Poza tym będzie można zobaczyć też Czerwonego pająka Marcina Koszałki czy Walsera Zbigniewa Libery. A to oczywiście nie wszystkie filmy, które podczas tegorocznej Cinergii zostaną wyświetlone. Będzie można zobaczyć także kilka filmów, które są tegorocznymi kandydatami do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Będzie spotkanie z Allanem Starskim i pokaz filmu The Cut, czyli najnowszego filmu, przy którym Starski pracował. Będzie przegląd filmów Piera Paolo Pasoliniego. Będzie kolejna edycja Konkursu Polskiej Piosenki Filmowej KAMER-TON. W dodatku w tym roku, poza stałym już kinem Charlie, festiwalowiczów gościć będzie także nasze nowe łódzkie kino Helios. Krótko mówiąc - nie może Was tam zabraknąć. 




Forum Kina Europejskiego Cinergia to świetny sposób na zapoznanie się z kinem, którego na co dzień nie oglądamy zbyt często. Kto wie - może przy okazji zakochacie się w filmach z konkretnego rejonu Europy. 


Pełnego harmonogramu jeszcze nie ma, ale jest już informacja o możliwości zakupu karnetów - do nabycia od 20 listopada (więcej informacji TUTAJ).


EDIT: Pojawił się już pełny harmonogram festiwalu. Jest z czego wybierać :) Więcej informacji znajdziecie TUTAJ.

piątek, 6 listopada 2015

Spectre (2015)...


Nareszcie nadeszła ta długo wyczekiwana przez wszystkich fanów Jamesa Bonda chwila. Minęły 3 lata od premiery Skyfall - ostatniego filmu o przygodach agenta 007. Sam Mendes dał się namówić na nakręcenie kolejnej części i otrzymaliśmy Bonda o jakim nam się nie śniło.
Od razu uprzedzam - tak, jestem fanką Bonda. Widziałam wszystkie części, niektóre więcej niż jeden raz, byłam w kinie na Skyfall i po prostu nie mogłam odpuścić sobie tej przyjemności oglądania agenta 007 na wielkim ekranie, także przy Spectre. A ogląda się ten film w kinie świetnie! Jeżeli zastanawiacie się czy iść zobaczyć Bonda w kinie, to nie zastanawiajcie się - po prostu idźcie!



Fabuła jak zwykle prosta - z jednej strony Bond, z drugiej organizacja przestępcza o nazwie SPECTRE. Nasz bohater z licencją na zabijanie musi powstrzymać / zabić przestępców, tak żeby więcej nie zagrażali światu. Ot, i cała historyja. Bo to nie jest film, na który idziemy podumać i pozastanawiać się nad ogromem wszechświata. Każda część Bonda, w mniejszym lub większym stopniu, to po prostu czysta rozrywka. Mamy przystojnego głównego bohatera (choć akurat mnie Craig się raczej średnio podoba), piękne panie, szybkie samochody, gadżety, pościgi, strzelaniny, bijatyki, etc. Nie ma co się tu dopatrywać jakiejś głębi. Kiedy idziemy na komedię - chcemy się pośmiać, na horrorze chcemy się bać, a na filmie akcji - chcemy wrażeń. I Spectre nam tych wrażeń dostarcza.



Pościg przez Rzym - genialny, dziewczyna Bonda - śliczna, czarny charakter - zaskakujący, sam Bond - niepowstrzymany. Mam jedynie dwie uwagi. Po pierwsze: mamy w Spectre tyle odniesień do poprzednich części, szczególnie tych z Craigiem, że mam wrażenie, że Mendes momentami trochę za bardzo "popłynął". Bo o ile widza, który agenta 007 po raz pierwszy widzi na ekranie, nie będzie to jakoś bardzo raziło w oczy, o tyle dla fanów może się to wydać odrobinę męczące. Tak czy siak - ja się ubawiłam, wychwytując kolejne odniesienia (ale ja takie rzeczy w filmach uwielbiam). I po drugie - Monica Bellucci. Nie zaprzeczam - to nadal piękna kobieta. Ale czasu nie pokonasz - zestarzała się i to, niestety, widać. Przez co jej scena z Craigiem wyglądała dla mnie po trochę komicznie i żenująco.



No i oczywiście, aktorsko też film daje radę. Daniela Craiga nie lubię, ale muszę przyznać, że w roli Bonda sprawdza się świetnie. Ben Whishaw jako Q - genialny i przeuroczy jednocześnie. Cieszy przy tym, że w tej części rola Q i Moneypenny trochę się jakby powiększyła. Muszę też przy tym podziękować BBC za Sherlocka, bo gdyby nie ten serial, to kto wie czy ktoś poznałby się na talencie Andrew Scotta, który w roli C wypada znakomicie. To taka rola idealna dla niego. Myślałam, że Ralph Fiennes nie zadowoli mnie w roli M, a to dlatego, że zawsze jakoś tak najbardziej lubiłam w tej roli Judi Dench. A tu takie zaskoczenie. M wychodzi ze swojego przytulnego gabinetu i wyrusza w teren. I tutaj Fiennes sprawdził się świetnie, chociażby z tego powodu, że Dench wyglądałaby na jego miejscu co najmniej dziwnie. Lea Seydoux jako dziewczyna Bonda daje sobie nieźle radę. Choć przez większość czasu jest nijaka, to w scenach akcji jest świetna. Pojawia się też Dave Bautista, który mnie dosłownie zachwycił! Przynajmniej do momentu, w którym się odezwał. No i w końcu Christoph Waltz. Dobry z niego aktor, ale niestety wszędzie gra tak samo. Po obejrzeniu kilku filmów ma się już po prostu dosyć tego jego manieryzmu. Tutaj Mendes chyba go trochę "przytemperował", bo Waltz, choć ma swoje momenty, to jednak manierą już nie drażni.



Mamy też w Spectre akcent polski. A w zasadzie to nawet dwa. Pierwszy to oczywiście wódka Belvedere, która niby się pojawiła w jednej scenie, ale jednak nazwy wódki na butelce dopatrzeć się nie mogłam. A drugi to Łukasz Bielan - autor zdjęć np. do Ziarna prawdy - który przy Spectre był operatorem kamery. Za to autor zdjęć do filmu, Hoyte Van Hoytema, skończył PWSFTviT w Łodzi. A zdjęcia nowy Bond też ma świetne.


dopiero w tym momencie Lea zaczęła dla mnie sprawiać wrażenie prawdziwej dziewczyny Bonda :)

Wszystko ładnie, pięknie. Nie będę szukać jakichś luk i tym podobnych rzeczy, bo uważam, że kino akcji (a zwłaszcza Bond) powinno być czystą rozrywką, a nie doszukiwaniem się na siłę błędów w scenariuszu. Co ja mam Wam pisać? Za dużo nawet pisać nie powinnam, bo żeby Wam czasami nie wrzucić jakiegoś spoilera. To po prostu trzeba zobaczyć.

Ocena: 8,5/10

EDIT: Nadal nie podoba mi się i nie pasuje mi kompletnie piosenka do Spectre. Czołówka wcale piosence nie pomogła, bo i ta mi się w ogóle nie spodobała.