Nie lubię francuskich filmów. A może powinnam raczej napisać - nie lubię filmów fracuskojęzycznych. Pewnie to dlatego, że w liceum musiałam wkuwać ten "najbardziej romantyczny na świecie język". Jeśli już oglądam jakieś francuskie filmy, to zazwyczaj albo na jakichś festiwalach filmowych (bo akurat mam okienko, które należy zapełnić) albo francuskie komedie romantyczne. Te drugie nigdy mnie nie zawiodły. Przerysowane są podobnie, jak i te hollywoodzkie, bollywoodzkie czy jakiekolwiek inne, ale za to zazwyczaj o wiele zabawniejsze.
Podobnie jest w przypadku Miłości aż po ślub. Zaczyna się niewinnie - dziewczyna poznaje chłopaka, "idzie z nim do łóźka" (nie do końca, ale prawie), daje mu swój numer, a następnego dnia wraca do własnego życia. Los jest jednak przewrotny, więc przez "zbieg okoliczności", ów facet na jedną noc zostaje jej klientem w firmie zajmującej się organizacją ślubów. Przypomina Wam to coś? Bo mnie nieco Powiedz tak - hollywoodzką komedię romantyczną z Jennifer Lopez i Matthew McConaughey'em w rolach głównych. Nieco zmienioną, uwspółcześnioną i bardziej "wyzwoloną" wersję, ale jednak. Jednak to, co te dwa filmy różni jest humor.
Kiedy oglądam komedie romantyczne, często mam wrażenie, że twórcy tych filmów nazywają swój film komedią, gdy ten ma pozytywny nastrój i szczęśliwe zakończenie. Te dwie cechy są oczywiście kluczowe dla gatunku jakim jest komedia, ale już dawno do jej cech został dopisany także humor, komizm. Na komedii mamy się śmiać! Bez względu na to czy będzie to komedia kryminalna, romantyczna czy po prostu czysta gatunkowo komedia. Powinna nas ona nie tylko bawić, ale także śmieszyć. W Miłości aż po ślub znajdziecie wszystkiego pod dostatkiem. Mogę to potwierdzić ja i ok. 40 osób, które siedziały razem ze mną na sali. Momentami (czyli przez jakieś 2/3 filmu) śmialiśmy się w głos. Sprawiło to, że nie myślałam o tym, że przecież wiem co będzie dalej, przecież wiem jak film się skończy. Przeciwnie - momentami wręcz się zastanawiałam czy reżyserka nie postanowiła jednak zrobić małego psikusa i zakończyć swój film inaczej niż się widz spodziewa. Jak się film zakończył - tego Wam nie zdradzę, ale mogę Wam zdradzić, że z pewnością będziecie się na nim dobrze bawić. Humor utrzymuje się do samego końca i nie brakuje go aż do ostatniej sceny. Poza tym - jest to, oczywiście, też dobry film na "odmóżdżenie", odpoczęcie po męczącym dniu w pracy.
Ocena: 7/10
POWINIENEŚ OBEJRZEĆ JEŚLI:
- lubisz komedie romantyczne
- lubisz francuskie komedie romantyczne
- miałeś ciężki dzień w pracy i chcesz odpocząć, oglądając coś przyjemnego
- masz ochotę się pośmiać
- podobało Ci się Za jakie grzechy, dobry Boże (może jest tu trochę mniej śmiechu, ale mimo wszystko trzyma poziom :))