czwartek, 27 listopada 2014

Szefowie wrogowie 2 (2014)...


Na drugą część filmu Szefowie wrogowie poszłam do kina z wielką przyjemnością i lekkim wahaniem. Przyjemnością - bo pierwsza część przygód trójki przyjaciół, którzy próbują pozbyć się swoich okropnych szefów, bardzo mi się podobała. A z wahaniem - bo przecież wiadomo jak to jest z sequelami, tym bardziej komedii, zazwyczaj są o wiele gorsze od oryginału. Sam trailer zapowiadał zresztą, że film będzie dobry, ale raczej "jedynce" nie dorówna. A tu takie miłe zaskoczenie. Bo Szefowie wrogowie 2 utrzymują nadal poziom z pierwszej części, a momentami nawet udaje im się rozśmieszyć nas jeszcze bardziej.




Tym razem nasi bohaterowie Nick (Jason Bateman), Kurt (Jason Sudeikis) i Dale (Charlie Day), wyrwani już spod jarzma okropnych szefów, zakładają własną firmę. Mają już produkt, potrzebują jeszcze tylko sponsorów. Niespodziewanie, po krótkim wywiadzie w telewizji śniadaniowej, do przyjaciół zgłasza się Bert Hanson (Chrisoph Waltz) właściciel jednej z największych firm w branży wysyłkowej, który chciałby z nimi współpracować. Nie zdążymy się obejrzeć, a bohaterowie już planują porwanie dla okupu jego syna, Rexa (Chris Pine). Porwanie okazuje się być o tyle prostsze, że Rex właściwie porywa się sam.




Kiedy po obejrzeniu części pierwszej Szefowie wrogowie dowiedziałam się, że w planach jest już część kolejna pomyślałam "Fajnie, ale jak oni mają zamiar to zrobić? Przecież Nick Kurt i Dale "pozbyli się" już swoich szefów i teraz szefują sobie sami". Zadanie nie lada trudne, bo przecież już sam tytuł sugeruje o czym ma być film. A robienie kalki z pierwszego filmu, czyli trzech nowych szefów i sposoby na zabicie ich, wcale nie byłoby już tak zabawne. Pomysł z porwaniem jest o tyle dobry, że nasi bohaterowie nadal pozostają na "ścieżce przestępczej", choć nadal nie wszystko ogarniają. Poza tym w momencie kiedy już chcą zrezygnować ze swojego planu, ich "ofiara" im na to nie pozwala, przychodząc z gotowym planem na idealne porwanie dla okupu.




Oprócz ciekawego pomysłu na film i niezłego scenariusza, komedia ta posiada to co każda komedia powinna mieć - dobrych aktorów z zacięciem komediowym. Jasona Sudeikisa pamiętam jeszcze z czasów kiedy występował w Saturday Night Live, gdzie go uwielbiałam. Jason Bateman, choć w każdym filmie gra podobne role, to jednak sprawdza się w nich idealnie. Charlie Day zaś ma po prostu wrodzony talent. W "Szefowie wrogowie" śmieszy nawet jego charakterystyczny głos. Ta trójka dogaduje się ze sobą świetnie. I to widać na planie. Uzupełniają się nawzajem zupełnie tak, jak robią to ich bohaterowie.




W części drugiej możemy zobaczyć także kilka postaci znanych nam już z części pierwszej, dlatego też przed pójściem do kina warto sobie ją odświeżyć. Tym bardziej, że bohaterowie kilkukrotnie odwołują się do wydarzeń tam następujących. W sequelu możemy więc zobaczyć przede wszystkim Jennifer Aniston w roli zboczonej dr Julii, byłej szefowej Dale'a. Aniston tę rolę wyraźnie rozbudowuje. Dr Julia jest więc jeszcze bardziej sprośna, choć tym razem uczęszcza na terapię grupową dla seksoholików. Jest też Jamie Foxx w roli Deana "MF" Jonesa. Tym razem możemy nieco częściej pośmiać się z jego durnych porad i nieudolnych negocjacji, gdyż Jones pojawia się w sequelu zdecydowanie więcej razy. Jest też znany z części poprzedniej okropny szef Nicka - Dave Harken, czyli Kevin Spacey. I choć Spacey'a zbyt dużo w filmie nie zobaczymy, to jego fani nie powinni być zawiedzeni, gdyż kiedy już jest, to zdecydowanie kradnie scenę dla siebie.




Do starej obsady dołączyli tym razem przede wszystkich Christoph Waltz i Chris Pine w roli ojca i syna. Oboje dają sobie oczywiście świetnie radę. Pierwszy ze swoim opanowaniem, a drugi - wybuchowym temperamentem. I jak Chrisa Pine'a nie lubię, tak muszę przyznać, że rzeczywiście dał z siebie tym razem wszystko. Pokazał nam bowiem wszystkie swoje oblicza - od opanowanego biznesmana przez świetnego kumpla po kompletnego maniaka. Szkoda tylko, że Waltza w tym filmie było tak mało, bo jestem pewna, że twórcom udałoby się wykorzystać jego potencjał komediowy jeszcze dogłębniej.




Film Szefowie wrogowie 2 jest tym, czym być powinien - niezwykle zabawną komedią. Humoru tu pod dostatkiem. Przede wszystkim tego sytuacyjnego. I tak, jest tu mnóstwo żartów niskich lotów, bo są żarty o Murzynach i gejach, jest trochę żartów mizoginistycznych czy szowinistycznych, jest też sporo żartów po prostu "głupich". Ale spójrzmy prawdzie w oczy - która amerykańska komedia zawiera żarty na poziomie Monty'ego Pythona? Żadna. A już na pewno żadna z tych nowszych. A skoro film Millerowie, który cały się z takiego dowcipu składa, był okrzyknięty najlepszą komedią lata 2013 roku, to dlaczego nie pośmiać się na podobnych żartach na filmie Szefowie wrogowie 2 w tym roku? Jeżeli podobała Wam się część pierwsza, ta powinna także się Wam spodobać. 


Ocena: 8/10

FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WARNER BROS POLSKA




Advertisement

sobota, 8 listopada 2014

Interstellar (2014)...


Przyznaję się bez bicia, że filmu Interstellar nie miałam zbytnio ochoty oglądać. Nie dlatego, że uważałam, że może to być zły film. Ja po prostu nie lubię filmów Christophera Nolana. Nie lubię trylogii Batmana (o czym już kiedyś zresztą pisałam tutaj), nie przepadam ani za Memento, ani za Incepcją, a Prestiż podobał mi się bardziej ze względu na tematykę, niż jako film sam w sobie. Mogę więc szczerze powiedzieć, że Interstellar plasuje się w tym momencie na podium jeżeli chodzi o jego filmy.



Interstellar to historia o zagładzie Ziemi. Ziemia obumiera. Planeta, która do tej pory nas żywiła i której czuliśmy się właścicielami, chce nas zabić. Większość ludzi na niej mieszkających to obecnie rolnicy, z jednego prostego powodu - nie ma już co jeść, wszyscy głodują. Hodowaną przez wszystkich pszenicę ogarnęła zaraza, więc teraz wszyscy hodują kukurydzę. Pola, hektary kukurydzy. Co jakiś czas pojawiają się burze, które przynoszą tyle pyłu, że jadąc samochodem, można spokojnie wpaść na drzewo, gdyż zwyczajnie nic nie widać. Zresztą ciągle panują wiatry, które przynoszą tego pyłu coraz więcej i więcej. Główny bohater, Cooper, doświadczony pilot, z kilkoma naukowcami, wyrusza w podróż w poszukiwaniu nowej planety, na której mogliby się osiedlić ludzie. 



Interstellar jest filmem science-fiction, w którym jednak głównym tematem jest miłość i rodzina. Bo pomijam już to, że oczywiście lecą w kosmos, odkrywają nowe planety, szukają tej odpowiedniej, a ze sobą mają "uczłowieczone" roboty, które im w tym pomagają. Interstellar to film o rodzinie. Zaczyna się opowieścią o rodzinie i tym samym wątkiem się kończy. Mamy ojca, który musi podjąć bardzo trudną i jednocześnie odpowiedzialną (i całkowicie altruistyczną) decyzję - zostaje na Ziemi i umiera razem ze swoimi dziećmi (prawdopodobnie z głodu) albo leci ratować całą ludzkość, zostawiając rodzinę za sobą. Wybiera opcję drugą. Jego celem nie jest jednak uratowanie ludzkości. Jego celem jest uratowanie dzieci. I o tej rodzinie dużo się tutaj mówi. Podkreśla się jej ważność, jej wartości. A przede wszystkim podkreśla się ważność miłości.




Nie możemy jednak zapominać o tym, że nadal jest to film science-fiction. Pomimo wszystkich reklam, które mówią, że w czasach zagłady najważniejsza jest rodzina. W końcu w filmie chodzi o to, żeby tę nową planetę sobie znaleźć i na niej osadzić, w ten czy inny sposób, życie. No i tutaj za dużo Wam nie powiem. Bo nie jestem specjalistą od filmów science-fiction. Nie to, że ich nie lubię, ale wychodzi ich tak mało, że po prostu ich nie oglądam. Pierwsze skojarzenie jakie się nasuwa kiedy oglądamy Interstellar to oczywiście Grawitacja. Interstellar jest jednak filmem o wiele od Grawitacji lepszym. I to właściwie na wszystkich poziomach. Bo mamy bardziej skomplikowaną, rozbudowaną fabułę. Mamy lepszych aktorów. Mamy niezły scenariusz. A przede wszystkim jest to genialne widowisko, które wręcz idealnie nadaje się do oglądania w IMAX'ie. Interstellar ma bowiem doskonałe zdjęcia, powalające wręcz na kolana. Mamy też do tego oczywiście genialną muzykę Hansa Zimmera i idealne odwzorowanie dźwięku. Kosmos został bowiem ukazany dźwiękowo, tak jak powinien wyglądać / brzmieć - w kosmosie mamy idealną, kompletną ciszę. Nie jest to nowy zabieg, bo był już wykorzystywany wcześniej, chociażby we wspomnianej już przeze mnie Grawitacji, tutaj jednak zrobił na mnie o wiele większe wrażenie. I choć aktorsko (niestety, chociaż Matthew McConaughey nadrabia akurat za wszystkich) i scenariuszowo nie jest to film idealny, to jednak nadrabia on na wielu innych płaszczyznach.



Jako anty-fanka Nolana mogę ten film Wam spokojnie polecić. Bo jest to po prostu film dobry. Nie genialny, nie rewelacyjny, nie przełomowy, ale dobry. I z pewnością wart obejrzenia. I choć jest w nim kilka absurdów, nie pasujących scen, to jednak całość prezentuje się naprawdę nieźle. Interstellar zdecydowanie warto obejrzeć. Niekoniecznie dla historii, koniecznie dla widowiska. Avatar Camerona się do niego nie umywa.

Ocena: 7/10



FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WARNER BROS POLSKA

środa, 5 listopada 2014

19. Forum Kina Europejskiego Cinergia...


Już w najbliższy czwartek (7. listopada) już po raz dziewiętnasty, rozpoczyna się w Łodzi Forum Kina Europejskiego Cienrgia. Festiwal ten potrwa 8 dni i zakończy się w przyszły piątek (14. listopada). Przyznam Wam szczerze, że jeszcze nie miałam okazji w Cinergii uczestniczyć, choć w Łodzi mieszkam już kilka lat. W tym roku jednak postanowiłam, że muszę wreszcie się tam pojawić. Będziecie więc mogli z pewnością spotkać mnie na kilku wieczornych oraz weekendowych pokazach.

Harmonogram w tym roku prezentuje się dosyć ciekawie. Jest sporo filmów, które chciałabym zobaczyć, ale niestety muszę je sobie odpuścić z powodu pracy. Program festiwalu podzielony został na kilka sekcji. Mamy więc:

KONKURS NA NAJLEPSZY DEBIUT EUROPEJSKI - zobaczymy tu m.in. polskie Hardkor Dicko, niemieckie A jeśli Bóg jest czy duńskie When aminals dream.

KONKURS NA NAJLEPSZY DEBIUT POLSKI - gdzie pojawią się filmy takie jak Facet (nie)potrzebny od zaraz, Oszukane czy nowszy już Jeziorak

POKAZY SPECJALNE - tutaj jest zdecydowanie najciekawiej, bo na otwarcie w czwartek będzie można zobaczyć Obywatela Jerzego Stuhra, na zakończenie w przyszły piątek przygotowany został Lewiatan Zwiagincewa. W tej sekcji będzie także można zobaczyć film Bogowie czy zachwalane przez wszystkich Polskie gówno.

CARLOS SAURA - RETROSPEKTYWA - dla fanów Saury, obejrzeć będzie można jego starsze dzieła, ale pojawi się także Fados z 2007 roku

PETER GREENAWAY - PRZEGLĄD - zobaczymy najlepsze dzieła Greenawaya. Będzie więc Straż nocna, ale także najnowsze Goltzius and the Pelican Company.

GIULIANO MONTALDO - RETROSPEKTYWA - czyli przegląd filmów kolejnego reżysera

NOWE KINO WŁOSKIE - czyli włoskie filmy z przeciągu dwóch ostatnich lat

NOWE KINO TURECKIE - czyli tureckie filmy z przeciągu dwóch ostatnich lat

REŻYSERKI W KINIE EUROPEJSKIM - są tu filmy bardziej znane, jak Była sobie dziewczyna, ale także znane mniej, jak Szalona miłość Jessici Hausner

FILMOWE ODKRYCIA EUROPY 

CYFROWE RE-PREMIERY FILMÓW WFO - zobaczymy tu kilka starszych polskich filmów, które w ostatnim czasie zostały odnowione cyfrowo

Poza powyższymi sekcjami programowymi i oglądaniem filmów, będzie można także spotkać się z kilkoma znanymi twórcami, t.j. Antonio Saurą (producentem filmu Fados) czy Ferzanem Ozpetkiem i Kasią Smutniak (po pokazie filmu Zapnijcie pasy).



Forum Kina Europejskiego Cinergia jest niezwykłym festiwalem. Festiwalem, który przybliża nam kino, którego jednak na co dzień nie oglądamy, zalewani coraz to nowszymi amerykańskimi produkcjami. Zapraszam więc Was serdecznie na te kilka dni do Łodzi (albo chociaż na weekend). Tym bardziej, że w tym roku dodatkową atrakcją jest fakt, że centrum festiwalowe znajduje się nie jak do tej pory w kinie Charlie, ale w odnowionym i nowo otwartym kinie Polonia.

Pełny harmonogram znajdziecie na stronie Forum Kina Europejskiego Cinergia.