Dwa filmy ze zwierzętami w tle, dwa zupełnie inne filmy, o
innych ludziach, inne są okoliczności ich zetknięcia się ze zwierzętami.
Jedynie co je łączy to motyw zwierzęcy i piękne, zdolne aktorki w rolach
drugoplanowych.
Kupiliśmy zoo
Głównym bohaterem filmu jest Benjamin (Matt Damon), ojciec dwójki
dzieci: Dylana (znany fanom serialu Nie z
tego świata Colin Ford) i Rosie (śliczna i absolutnie słodka Maggie
Elizabeth Jones, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia;)), który
jakiś czas temu stracił żonę. Nie mogąc sobie poradzić ze stratą, Benjamin
wpada na pomysł przeprowadzki. Razem z córką wyrusza na poszukiwanie przyszłego
domu. Pod koniec dnia wreszcie znajdują idealne miejsce. Jest tylko jeden
problem – kupując dom, kupujesz zoo. Pokonując kolejne trudności, zarówno w
zoo, jak i w rodzinie, Benjamin stara się doprowadzić do ponownego otwarcia
parku.
Film jest piękny. Jest to historia rodziny, która nie
potrafi poradzić sobie ze śmiercią żony i matki. Ojciec, który jest uzależniony
od przygód, wybiera zamieszkanie w zoo, jako największą i ostatnią życiową
przygodę.
Pierwszy raz od dawna zobaczyłam Matta Damona w dobrym
filmie. Nie przepadam za tym aktorem, podobał mi się jedynie w roli Bourne’a.
Teraz Damon zaczął się starzeć i grać w „spokojniejszych” filmach. Jednym z
nich jest Kupiliśmy zoo. I choć jego
aktorstwo nie jest wybitne i nie powala na kolana, to jednak utrzymuje się na
poziomie całego filmu. Na początku wspomniałam o pięknej i zdolnej aktorce w
roli drugoplanowej. Tutaj jest nią Scarlett Johansson. Jest ona naprawdę
świetną aktorką, która jednak tutaj wydaje się hamować, oddając pole do popisu
Damonowi.
Kupiliśmy zoo to znakomity film. Lekka przyjemna, pogodna komedia, która rozwija się na bazie
dramatu, którym został dotknięty główny bohater.
Jacob Jankowski, główny bohater filmu, to z pochodzenia
Polak, student weterynarii, który w dniu końcowego egzaminu traci rodziców w
wypadku samochodowym. Niestety razem z rodzicami traci także dom i cały
majątek. Porzuca więc wszystko, pakuje walizkę i wyrusza w podróż swojego
życia. Przypadek zrządził, że Jacob trafia do cyrkowego pociągu, gdzie, z
pomocą Polaka, który w cyrku pracuje, otrzymuje pracę najpierw weterynarza
cyrkowego, a następnie opiekuna słonicy Rosie. Jego problemy rozpoczynają,
kiedy zakochuje się w żonie właściciela cyrku.
W roli głównej możemy podziwiać, znanego wszystkim przede
wszystkim z roli wampira Edwarda z Sagi
Zmierzch (o której ostatniej części pisałam TUTAJ), Robert Pattinson. I
choć to nie jego obecność skłoniła mnie do obejrzenia filmu to jednak Pattinson
udowadnia w nim, że umie grać i potrafi pokazać na ekranie coś zupełnie innego
niż bolejący nad swoim losem wampir Edward. Rolę żony właściciela cyrku zagrała
Reese Witherspoon. Piękna i zdolna aktorka, która już nie raz udowadniała, że
rola głupiutkiej blondynki, którą grała w filmie Legalna blondynka to nie koniec jej aktorskich możliwości. Wszystkich
aktorów jednak zdecydowanie przyćmiewa Christoph Waltz ze swoją rolą
właściciela cyrku. Kiedy na ekranie pojawia się ten agresywny, na wskroś
złowieszczy i całkowicie nieprzewidywalny mężczyzna wszyscy pozostali zostają w
tyle.
Woda dla słoni to
naprawdę dobry melodramat w doborowej obsadzie, ze świetnym aktorstwem i
pięknymi zdjęciami, który na pewno pozostanie mi na długo w pamięci. A dla
zainteresowanych dodam także, że poza tym, że główny bohater jest z pochodzenia
Polakiem, film ten ma także inny polski akcent. Woda dla słoni to zdecydowanie film warty zobaczenia.
Moje oceny:
Kupiliśmy zoo 8/10
Woda dla słoni 8/10