piątek, 24 lutego 2012

Żywy trup...



"Pogrzebany" to historia Amerykanina, który przyjeżdża do Iraku jako pracownik firmy przewozowej. Film zaczyna się w momencie kiedy bohater budzi się zakopany w trumnie, a jedynymi rzeczami jakie przy sobie znajduje są zapalniczka i telefon komórkowy.


I właśnie tak wygląda cały film. Jedyną rzeczą, którą widzimy na ekranie przez ok. 90 minut jest mężczyzna leżący w ciasnej trumnie. Czasami, kiedy zapalniczka gaśnie, nie widzimy nic. Ktoś mógłby pomyśleć: "Przecież ma komórkę, może zadzwonić po pomoc". Jednak nic nie jest tak proste jak się widzowi na początku wydaje. Kiedy włączałam ten film myślałam, że bohatera w trumnie będziemy widzieli tylko chwilami, a film będzie się skupiał na ludziach, którzy próbują go uratować. No bo przecież co może być ciekawego w oglądaniu przez półtorej godziny faceta  trumnie. Nic bardziej mylnego. "Pogrzebany to film, który trzyma w napięciu do ostatniej minuty. Nadchodzą oczywiście momenty kiedy na chwilę emocje opadają, ale po to by za moment znów nas czymś zaskoczyć i to ze zdwojoną siłą. 


Jako, że film skupia się na jednej osobie ważny był wybór aktora, który poradziłby sobie z tym zadaniem. W tym wypadku reżyser wybrał idealnie. Ryan Reynolds, którego ja pamiętałam jeszcze z czasów "Wiecznego studenta", w ostatnich latach zaczął grać najprzeróżniejsze role, dzięki czemu zdecydowanie podszkolił swój warsztat aktorski. Widać to bardzo dobrze właśnie w "Pogrzebanym". Reynolds nabrał wielkiego doświadczenia. Wcale nie przeszkadza, że aktor musi leżeć niemal bez ruchu w zamkniętej trumnie. Reynolds potrafi pokazać wszelkie emocje bohatera, od załamania poprzez strach, aż do pogodzenia się z losem. Aktor nadaje swojej postaci, tak ważny dla tego filmu, rys prawdziwości, wydaje się całkowicie naturalny w swoim zachowaniu. Dzięki tej roli Reynolds pokazuje, że nie jest jedynie przystojniakiem nadającym się tylko do komedii romantycznych.


"Pogrzebany" to zdecydowanie film z rodzaju tych bardziej ambitnych. To film dla ludzi, którym nie przeszkadza, że na ekranie panuje jako taki spokój, brak biegających ludzi, wybuchów, strzelanin, itp. Dzięki świetnemu scenariuszowi Chrisa Sparlinga, ale przede wszystkim dzięki niesamowitym zdjęciom Eduarda Graua film jest ekscytujący i trzymający w napięciu. Film z pewnością przykuwa uwagę. Obraz Rodriga Cortesa to nie pusta rozrywka dla spragnionych wrażeń wzrokowych. To świetny film pokazujący nam jak działa współczesny terroryzm i jak są na niego przygotowane zachodnie kraje (w tym konkretnym przypadku akurat Ameryka, ale równie dobrze w tej trumnie mógłby zostać uwięziony Anglik czy Polak). Przy całej tej skromności w realizacji z pewnością robi olbrzymie wrażenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz