piątek, 16 października 2015

Sypiając z innymi (2015)...

UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ ŚLADOWE ILOŚCI SPOILERÓW, KTÓRE JEDNAK NIE POWINNY PRZESZKADZAĆ W ODBIORZE FILMU! :)




Sypiając z innymi to komedia romantyczna. I to jest największy problem tego filmu. Bo próbuje nas na siłę rozśmieszyć, rozbawić i pokazać nam jakby to mogło być pięknie. Niestety w życiu nie zawsze jest tak pięknie. I o wiele lepiej wypadałby ten film, gdyby był nawet komediodramatem. 



Historię mamy w miarę życiową. Zaczynamy od tego, że Jake i Lainey spotykają się całkiem przypadkiem po wielu latach. Nawiązuje się pomiędzy nimi przyjaźń jak żadna inna. Rozmawiają ze sobą o wszystkim, zwierzają się sobie z najskrytszych sekretów, pomagają sobie w trudnych chwilach. Leslye Headland (która zajęła się zarówno napisaniem scenariusza, jak i reżyserią filmu) wychodzi jednak z powszechnego bardzo założenia, że przyjaźń pomiędzy kobietą i mężczyzną jest niemożliwa, więc, oczywiście, trzeba ich ze sobą sparować. Umówmy się - w momencie kiedy idziemy na Sypiając z innymi, wiemy już jak ten film się kończy. Nie wychodzi on niemal w ogóle poza ramy typowej komedii romantycznej. Nie spodziewajcie się więc niczego odkrywczego.




Sypiając z innymi jest jednak komedią romantyczną o wiele lepszą niż wcześniejszy film Headland, czyli Wieczór panieński. Ma kilka naprawdę dobrych scen, parę błyskotliwych dialogów (w tym też kilka nawet naprawdę zabawnych) i przede wszystkim dobre aktorstwo. Oczywiście, w Wieczorze panieńskim także dobrych aktorów nie brakowało. Jednak z Wieczorem... sytuacja wyglądała tak, że miałam wrażenie, że aktorzy wręcz wstydzili się w nim grać, robili to na siłę. W Sypiając z innymi jest zupełnie inaczej. Może jest to też kwestia tego, że aktorzy grają tu takie role jak zazwyczaj. Jason Sudeikis jest dokładnie taki sam jak we wszystkich skeczach Saturday Night Live, w Zróbmy sobie orgię czy Millerach i podobny do swojej roli w Szefowie wrogowie (może trochę mniej zboczony, albo to ten humor jest nieco bardziej wyważony - pewnie dlatego, że scenariusz napisała kobieta). Miło w końcu zobaczyć Alison Brie w głównej roli, ale mam wrażenie, że zagrała tak jak jest postrzegana - małą seksowną kobietkę, która potrzebuje mężczyzny, który się nią zajmie, zaopiekuje i wykorzysta seksualnie. Adam Scott za to jest nijaki i drażni swoim dziwnym wąsem rodem z filmów porno. Tutaj mogło być lepiej.




Sypiając z innymi nie jest filmem złym. Ale zawsze mogłoby być lepiej. I byłoby. Gdyby tylko reżyserka nie chciała na siłę pokazać wszystkim samotnym kobietom, że w ich życiu jeszcze może się ułożyć, że na każdą z nas gdzieś tam czeka "druga połówka" i może to właśnie nasz najlepszy przyjaciel jest tą osobą, o której powinnyśmy nieco cieplej pomyśleć. I ja nie mam nic przeciwko temu. Bo przecież właśnie od tego są komedie romantyczne. Nie rozumiem tylko po co na siłę dopisywać "happy end" w momencie kiedy ma się doskonałe zakończenie. Bo takie idealne, naprawdę doskonałe zakończenie, pojawia się ok. 10-15 minut przed napisami końcowymi. I tego Leslye Headland i jej filmowi nie wybaczę. Że zmarnowała szansę na takie piękne i życiowe zakończenie.





DLACZEGO WARTO:
- bo Jason Sudeikis i Alison Brie to świetnie dobrana para
- bo ma kilka świetnych scen
- bo inni polecają, więc może Wam też się spodoba
- bo jest to jednak komedia romantyczna nieco inna od wszystkich

Ocena: 6/10

1 komentarz:

  1. Przyznam, że lubię komedie romantyczne, i ten film bierze ten gatunek pod włos, bo są to film dość grzeczne i konwencjonalne. I dzięki bezpruderyjności, ten film jest bardzo świeży. Końcówka wbrew pozorom ma pewien dysonans, czyli porzucona kobieta z dzieckiem, z którą dobrze mu się układało. Ale sama scena porzucenia, z czego ona wynikła, jest tak nagła, wręcz katastrofalna, że kupuje ją.

    I kilka uwag, do twoich uwag:

    "Adam Scott za to jest nijaki i drażni swoim dziwnym wąsem rodem z filmów porno." - jego postać, pewna groteskowość wynikająca z wąsa, zachowana, jest dość jasnym ukłonem w stronę klasycznego już żartu Woody Allena, widzę też inne podobieństwa do tamtego filmu.

    "Gdyby tylko reżyserka nie chciała na siłę pokazać wszystkim samotnym kobietom, że w ich życiu jeszcze może się ułożyć, że na każdą z nas gdzieś tam czeka "druga połówka" i może to właśnie nasz najlepszy przyjaciel jest tą osobą, o której powinnyśmy nieco cieplej pomyśleć." - wcale tego tak nie odczytałem, bardziej jako doprowadzenie konwencji do końca, żeby gatunkowi stało się zadość, jest wianek, biała suknia, i będą mogli w końcu...

    Mam inne zarzutu do filmu, sceny studenckie, gdy są młodsi, to wcale jakoś młodziej nie wyglądają niż później. Reżyserka mogła dać jakiś flit, żeby mocniej odróżnić odstęp czasu.

    Między parą aktorów jest chemia, ale w ciąż mi po głowie chodziło, że jak na rówieśników to on wgląda 10 lat starzej, i jak sprawdziłem Jason Sudeikis jest starszy o 10 lat.

    Wielki plus, to bardzo zmysłowa scena tańca, Alison Brie bardzo lubię, ona ma w sobie to coś, i to coś tu aż iskrzyło i trzaskało. Nawet mi nie przesadzało, że znowu w tym roku słyszę w filmie te samą piosenkę, a to już 4 film (z różnych lat).

    Na wszelki wypadek dopiszę, jestem mężczyzną.

    P.S.

    Czy tylko mi scena gdy spotykają się po latach na spotkaniu dla seksoholików skojarzyła się z "Podziemnym kręgiem"?

    OdpowiedzUsuń