środa, 10 września 2014

Jako w piekle, tak i na ziemi (2014)...


Jako w piekle, tak i na ziemi to horror found footage, opowiadający o poszukiwaniach legendarnego kamienia filozoficznego. Scarlett, po swoim ojcu odziedziczyła obsesję na punkcie odnalezienia tego tajemniczego minerału, który podobno jest w stanie zapewnić nieśmiertelność. Podczas jednej z wypraw odkrywa, że kamień ten został ukryty w paryskich katakumbach. Zbiera więc ekipę, z którą schodzi coraz bardziej w głąb ziemi, żeby odnaleźć zaginiony skarb. 



Jako w piekle, tak i na ziemi nie jest dobrym filmem. Mało tego - nie jest nawet dobrym horrorem. Akcja rozwija się bardzo powoli i choć jakieś pół godziny przed końcem coś wreszcie zaczyna się dziać, to i tak za mało, żeby przykuć jakoś mocno moją uwagę. Poza tym, jak na horror tak pełny powielanych od tylu już lat schematów, jest on wyjątkowo mało straszny. Momentami wręcz śmieszny.



Mamy więc ładną i niebywale mądrą dziewczynę w roli głównej, która w dodatku przeżyła wielką tragedię. Później oczywiście okazuje się, że bohaterka wcale taka mądra nie jest, bo rozległa wiedza i liczne doktoraty nie przydają się w momencie, gdy jesteś uwięziony kilkaset metrów pod ziemią. Mamy też przystojnego faceta, którego coś kiedyś z główną bohaterką chyba łączyło. Chłopak też jest bardzo mądry - zna aramejski, a jego hobby to włamywanie się do różnych miejsc i naprawianie w nich zepsutych sprzętów - i też przeżył wielką tragedię. Ale kiedy przychodzi do Scarlett to chłopak od razu głupieje i robi milion różnych rzeczy, których robić nie chce. Widzicie już zależność? Mamy grupę inteligentnych ludzi, którzy robią tyle głupot, że w końcu zaczynają przez nie ginąć. 



Absurd goni tutaj absurd. Dajmy na to scenę kiedy grupa kieruje się w stronę wejścia do katakumb. George (chłopak opisany przeze mnie już powyżej) idzie wszystkich odprowadzić. Panicznie boi się jaskiń, więc zarzeka się, że z nimi nie wejdzie. Grupa zatrzymuje się przed wejściem do tunelu, żeby założyć na głowy latarki. George latarki nie ma. Nie jest mu przecież potrzebna, przecież nie będzie tam z nimi wchodził (co z tego, że latarka i tak przydałaby mu się, żeby iść z powrotem tym ciemnym tunelem). Cały czas zarzeka się - "ja nigdzie z wami nie idę" - ale idzie dalej. Grupa dochodzi do wejścia - "tędy będziecie wchodzić? jak dobrze, że z wami nie idę". Ale zamiast już zawrócić, stoi i się patrzy, i słucha jak Scarlett namawia go, żeby jednak z nimi wszedł. I, oczywiście, dzieje się coś przez co George musi do katakumb zejść. Ale i tak będzie przeklinał Scarlett, że to wszystko jej wina. Przecież to, że szedł za nimi aż do samego wejścia, zamiast zawrócić przed wejściem do tunelu, nie ma z tym nic wspólnego... Takich głupich scen jest w tym filmie o wiele, wiele więcej. Ale i tak najgorsza z nich wszystkich jest scena ratowania życia George'owi (nie będę spoilerowała tym, którzy chcą film zobaczyć, więc jeśli ktoś chce się dowiedzieć czemu zaliczyłam facepalm w kinie to niech napisze do mnie na facebooku ;)).



Najgorszy jednak w tym filmie jest po prostu zmarnowany potencjał. Bo potencjał ten film miał naprawdę duży. Sama historia już wydaje się dość interesująca, żeby jakoś fajnie ją rozwinąć. Ludzie schodzą do piekła, z własnej nieprzymuszonej woli, żeby odnaleźć tajemniczy minerał, który zapewnia nieśmiertelność. Są też dwie sceny, które są naprawdę dobre, klimatyczne, ale tak niepotrzebne. Albo inaczej - potrzebne, ale kompletnie niewykorzystane. Chodzi konkretnie o scenę, kiedy George w katakumbach odnajduje pianino, na którym grał kiedy był mały oraz dzwoniący w katakumbach telefon, który odbiera Scarlett. Przez to, że twórcy postąpili tak bardzo "po macoszemu" z tymi scenami i nie starali się nawet zbytnio pociągnąć dalej tych wątków, choć przez ułamek sekundy, oglądając dalej film po prostu się o nich zapomina. Dopiero kiedy wyszłam z kina, uderzyło mnie to jak bardzo dobre to były sceny.



A żeby już tak ciągle nie narzekać, napiszę też trochę o plusach filmu, bo udało mi się je znaleźć. Po pierwsze: technika found footage, za którą osobiście nie przepadam, tutaj pasuje znakomicie. Kit z tym, czy mamy uwierzyć, że w jakimś stopniu wydarzyło się to naprawdę, bo nikt w to nie uwierzy (chyba, że jakieś sześcioletnie dziecko). Nie. Dzięki takiej, a nie innej formie Jako w piekle, tak i na ziemi jest niesamowicie klaustrofobicznym filmem. Fakt, że oglądamy wszystko oczami bohaterów daje momentami wrażenie, że sami się w tych katakumbach znajdujemy, a ciemna sala kinowa zdaje się wokół nas zacieśniać. Po drugie: niesamowicie spodobał mi się fakt wykorzystania w filmie Boskiej komedii Dantego, a dokładnie części pierwszej - Piekła. Nawiązań tu mamy kilka, ale tym najbardziej widocznym, bo wręcz wytkniętym nam przez bohaterów, jest napis Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie nad jednym z kolejnych podziemnych przejść. Przyznam się, że w tym momencie lekko uniosłam się w fotelu w nadziei na to, że wreszcie zacznie się dziać coś ciekawego. Niestety, choć akcja mniej więcej w tym momencie trochę przyspiesza, to nie dzieje się nic aż tak ciekawego, żeby w ten fotel z powrotem się nie zapaść. Ciekawym, choć może trochę mniej widocznym motywem jest fakt wędrówki bohaterów do "podziemi" oraz ich przewodnik La Taupe, który niczym Wergiliusz pojawia się niemal na początku ich wędrówki i prowadzi ich "w głąb piekieł". Za "wykorzystanie" Dantego twórcy filmu mają u mnie wielkiego plusa (bo ja Dantego uwielbiam). I to tyle. Więcej plusów tego filmu nie jestem w stanie znaleźć.



Jako w piekle, tak i na ziemi to film, którego nie chcecie oglądać. Uwierzcie mi na słowo. Chociaż znam przynajmniej dwie osoby, którym film się spodobał. Przyznaję, jeżeli chodzi o horrory, jestem bardzo wymagającym widzem. Wiele horrorów już w życiu widziałam i naprawdę ciężko jest mnie czymś w tym gatunku zaskoczyć, a co dopiero zachwycić. Potrafię jednak rozpoznać dobry horror, kiedy go widzę, a ten film nim nie jest. Bo co to za horror, skoro wracając do mieszkania bardzo późnym wieczorem przez kompletnie nieoświetlony park, nie oglądam się co chwilę przez ramię? ;)

Ocena: 3/10

PS. Oczywiście znalazł się jeszcze jeden plus. Siedziałam w pustej sali, a film był tak nudny, że mogłam swobodnie sobie z Kaczym potwittować o tym jaką katorgą dla mnie jest siedzenie i oglądanie tego niby-horroru ;)

2 komentarze:

  1. Oni nie ginęli przez swoją głupotę. W filmie chodziło o to, że w piekle zginą ci ,którzy nie okażą skruchy za złe uczynki z przeszłości np. Pappillon kiedy zobaczył płonące auto zaczął krzyczeć że to nie jego wina i zginął, a kiedy Scarlett zobaczyła swojego wiszącego ojca przytuliła go i przeprosiła .

    OdpowiedzUsuń