czwartek, 31 grudnia 2015

20. Cinergia - DZIEŃ 7. i 8. Chemia (2015), Rana (2014), Zupełnie Nowy Testament (2015)...

Przedostatni dzień festiwalu to tylko dwa filmy. Pierwszy to olbrzymie zaskoczenie, ponieważ do tej pory słyszałam o nim same złe opinie. Drugi to film z wątkiem... żydowskim. Żartuję. Ale film o holokauście Ormian, więc wychodzi podobnie... Ranę, czyli właśnie drugi film, wybraliśmy razem z Grzegorzem tylko i wyłącznie dlatego, że scenografią zajmował się tam Allan Starski. Ale swojego wyboru, na szczęście, nie pożałowaliśmy. Ostatniego dnia festiwalu w planach było obejrzenie trzech filmów (Dzienników berlińskich Przemysława Wojcieszka, Zgromadzenia miłosnego Pasoliniego oraz Zupełnie Nowego Testamentu Jaco Van Dormaela). Jednak z racji ogłoszonego w ostatniej chwili spotkania z Wojciechem Smarzowskim, udało mi się obejrzeć tylko jeden, który okazał się najlepszym filmem, jaki zobaczyłam podczas całego tegorocznego festiwalu, a mianowicie Zupełnie Nowy Testament.


CHEMIA (2015)
reż. Bartosz Prokopowicz
KONKURS NA NAJLEPSZY DEBIUT POLSKI


 

Fotograf mody Benek przechodzi kryzys osobisty i zawodowy, a jego myśli krążą wokół samobójstwa. Nie decyduje się jednak na ten krok. Poznaje ekscentryczną dziewczynę, która rozumie i podziela jego obsesję śmierci. Para rozpoczyna beztroski romans. W końcu jednak dopada Benka brutalna rzeczywistość - Lena ma raka i nie chce poddać się leczeniu. Ich sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy Lena nieoczekiwanie zachodzi w ciążę. Mimo złych prognoz lekarzy, kobieta postanawia urodzić. [cinergia.pl]



Chemia to film w luźny sposób oparty na faktach, opisuje bowiem historię założycielki fundacji Rak'n'Roll - Magdaleny Prokopowicz. Zbieżność nazwisk wcale nie przypadkowa, gdyż reżyser Chemii to mąż, zmarłej już, Magdaleny. 

Filmów opowiadających podobną historię mamy w światowej kinematografii na pęczki. Co roku do kin wchodzi co najmniej jeden film o podobnej tematyce. W większości są to filmy niemal identyczne. Jedne zrealizowane są lepiej, inne gorzej, ale wszystkie opowiadają nam tę samą historię. Co więc tak bardzo spodobało mi się w Chemii? Przede wszystkim to, że film Prokopowicza nie stara się udawać czegoś czym nie jest. Już po obejrzeniu zwiastuna czy nawet zobaczeniu plakatu (który, swoją drogą, można było zrobić o wiele lepiej), wiemy czego się po Chemii spodziewać. Widać, że Prokopowicz nie chciał zrobić jakiegoś ambitnego dzieła o śmierci, w którym pokazałby dokładnie jak wyglądana umieranie na raka. To jest jednak przede wszystkim film o życiu. O starym, dawnym życiu, które symbolizować może czarny pokój w mieszkaniu Benka. O nowym życiu, którego dowodem jest córka bohaterów. A w szczególności - o przeżywaniu każdego dnia tak, jakby był naszym ostatnim. I co z tego, że Chemia nie oddaje w pełni tego jak wygląda chorowanie na raka - bo, z tego co udało mi się zaobserwować, jest to główny zarzut względem tego filmu. No cóż. To nie jest film dokumentalny - to po pierwsze. A po drugie - rak wydaje mi się być jedynie pretekstem do opowiedzenia zupełnie innej historii. Bo tytuł filmu - Chemia - tylko w niewielkiej części odnosi się do choroby i chemioterapii. W większości chodzi jednak o tę przysłowiową chemię między bohaterami.
Dodatkowo, kilka rzeczy, które także bardzo mi się w Chemii podobały:
+ seksowny głos Żulewskiej
+ Eryk Lubos jako ksiądz - świetny!
+ genialna scena ślubu i wesela
+ piękne zdjęcia
+ wyróżniające się w filmie kolory
+ wzruszająca ostatnia scena (wzruszających scen było o wiele więcej, ale ta była piękna)
+ muzyka Makromusic i pojawianie się wokalistki w filmie, co sprawia, że Chemię momentami ogląda się jak teledysk - dobry teledysk

Ocena: 8/10




RANA (2014)
reż. Fatih Akin



Film zainspirowany historią ludobójstwa Ormian. Młody mężczyzna, Nazareth Manoogian, zostaje deportowany ze swojej rodzinnej wioski Mardin. Wkrótce dowiaduje się, że jego córki mogły przeżyć katastrofę. Podróżuje po świecie, by je odnaleźć. Scenografię do filmu zaprojektował Allan Starski. [cinergia.pl]




Rana robi wrażenie przede wszystkim jako ogrom przedsięwzięcia. Bo jest to dzieło wielkie niczym epopeja. Pochwalić film trzeba jednak przede wszystkim za niesamowity realizm. Dzięki temu, że reżyserią zajął się właśnie Fatih Akin, a nie jakiś "większy" reżyser, filmowi brak przepychu, a, co za tym idzie, wygląda on bardzo naturalnie. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że Ranę ogląda się trochę jak fabularyzowany dokument. Mam do filmu Akina jedynie dwa zarzuty. Pierwszy to długość filmu. Ja rozumiem, że w ten sposób widz także odczuwa ten upływ czasu, który widzi na ekranie, ale nadszedł taki moment podczas seansu (gdzieś z pół godziny przed jego końcem), że zaczęłam wręcz marzyć o tym, żeby główny bohater wreszcie odnalazł swoje córki, bo to by oznaczało koniec filmu. Drugi zarzut tyczy się przede wszystkim scenariusza, a konkretnie jednego momentu podczas ostatniej sceny. Nie chcąc zdradzać jak film się kończy, napiszę tylko tyle - dla mnie ten moment wydał się okropnie nierealistyczny. W prawdziwym świecie raczej takie rzeczy się nie zdarzają. Jeżeli ktoś chce wiedzieć o co konkretnie chodzi, niech do mnie napisze (maila albo na facebooku), chętnie na ten temat podyskutuję.

Ocena: 7/10



ZUPEŁNIE NOWY TESTAMENT (2015)
reż. Jaco Van Dormael



Bóg żyje i przebywa w mieszkaniu w Brukseli opracowując złośliwy spisek przeciwko ludzkości. Tymczasem jego niewinna i jak dotąd nieznana córka będzie musiała zbuntować się przeciwko Niemu, znajdując sześciu nowych apostołów. W swojej surrealistycznej komedii reżyser Jaco Van Dormael powraca do tworzenia filmów w najwyższej formie. [cinergia.pl]


Zupełnie Nowy Testament to zdecydowanie najlepszy film jaki widziałam podczas tegorocznej Cinergii i przy tym jeden z najlepszych filmów jakie widziałam w tym roku. Do polskich kin wchodzi 1 stycznia 2016 r. i gorąco polecam Wam wybranie się na niego do kina właśnie.
W czasach, kiedy Hollywood wypuszcza wciąż takie same, w większości słabe (albo po prostu złe) komedie, Zupełnie Nowy Testament to naprawdę miły powiew świeżości. Jaco Van Dormael, reżyser uwielbianego przeze mnie Mr. Nobody, swoją wizją Boga nie wzbudza kontrowersji, ale przede wszystkim bawi. Mamy tu przede wszystkim mnóstwo komizmu postaci - w postaciach zarówno Boga, Bogini, jak i nawet samego Jezusa Chrystusa. Oczywiście, pojawia się także komizm sytuacyjny czy po prostu słowny, w którym pojawiają się genialne nawiązania do Biblii. Jednak komizm w filmie Van Dormaela nie jest ani nachalny, ani, tym bardziej, bluźnierczy. Dzięki temu Zupełnie Nowy Testament to komedia genialna w swojej lekkości i idealna na poprawę humoru. Dodatkowy wielki plus należy się za feministyczną wizję, jakoby kobieta byłaby o wiele lepszym Bogiem. Zdecydowany "must see" roku 2016.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz