wtorek, 15 grudnia 2015

20. Cinergia - DZIEŃ 6. Noc Walpurgi (2015), Czerwony pająk (2015), Victoria (2015)...

Dnia szóstego dołączył do mnie Grzegorz z Płonącego Celuloidu (zajrzyjcie tam sobie do Niego, bo też już swoją relację opublikował :)). Nareszcie mogłam chodzić na festiwalowe seanse w towarzystwie. Szczerze Wam powiem, że po pięciu dniach, samotne chodzenie do kina zaczyna się w końcu nudzić. Już tego pierwszego wspólnego dnia musieliśmy nieco pozmieniać plany, żeby zdążyć obejrzeć wszystko to, na czym nam zależało najbardziej. Niestety, dzień szósty to także pierwszy zły film, obejrzany przeze mnie podczas całego festiwalu. Ale poza tym mamy kolejny film z wątkiem żydowskim i film w całości nakręcony na jednym ujęciu.

NOC WALPURGI (2015)
reż. Marcin Bortkiewicz
KONKURS NA NAJLEPSZY DEBIUT POLSKI



Akcja filmu toczy się w noc Walpurgi, 30 kwietnia 1969 roku, w szwajcarskiej operze, tuż po zakończeniu przedstawienia Turandot Giacomo Pucciniego. Gdy ze sceny schodzi wielka diva operowa, Nora Sedler, pod drzwiami jej garderoby czeka na nią młody, skromny dziennikarz, Robert, umówiony na wywiad z artystką. Aktorka od początku prowadzi z nim misterną grę, a w powietrzu unosi się erotyczne napięcie. [cinergia.pl]




O mój Boże! Co to jest za film! Po pierwsze: piękny wizualnie. Chociaż akurat w tym bardzo mu pomaga to, że jest po prostu czarno-biały. Do tego genialna, iście teatralna scenografia. Po drugie: wyśmienity aktorsko. Niezmiernie cieszy fakt, że nadal powstają tak świetne, rozbudowane charakterologicznie role dla kobiet w wieku Małgorzaty Zajączkowskiej. Tym bardziej, że Zajączkowska to klasa sama w sobie. I do tego jeszcze Philippe Tłokiński. Nowa twarz w polskim kinie, na którą zdecydowanie należy zwrócić uwagę. I to nie tylko dlatego, że jest to twarz przystojna, bo Tłokiński bez większych problemów Zajączkowskiej na ekranie dorównuje. Po trzecie: idealnie skonstruowany scenariusz. Tutaj odpowiedzialny jest sam reżyser filmu - Marcin Bortkiewicz. Scenariusz oparty jest na monodramie Diva autorstwa Magdaleny Gauer. Przy czym, jeżeli tego monodramu nie znacie, to radzę się z nim nie zapoznawać przed obejrzeniem Nocy Walpurgi, ponieważ to, co w Divie wiemy już od samego początku, to Bortkiewicz zostawia nam na sam koniec, powodując, że mamy do czynienia z jednym z najbardziej zaskakujących zakończeń wśród premier 2015 roku. Świetnie skonstruowane postacie, które pod swoim wzajemnym wpływem przechodzą przemianę w trakcie przebiegu filmu. Nieznacznie, ale się zmieniają. Film zaczyna się małą, niewinną grą, która z biegiem czasu staje się coraz bardziej erotyczna, a momentami nawet wręcz brutalna. Noc Walpurgi to idealny przykład na to, że Polacy jak chcą, to potrafią zrobić świetny film. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że to właśnie film Bortkiewicza powinien być tegorocznym polskim kandydatem do Oscara. Definitywny "must watch" dla wszystkich.


Ocena: 8/10




CZERWONY PAJĄK (2015)
reż. Marcin Koszałka 
KONKURS NA NAJLEPSZY DEBIUT POLSKI



Inspiracją dla filmu jest historia Karola Kota, seryjnego mordercy działającego w Krakowie w latach 60., znanego też jako "Wampir z Krakowa", a scenariusz powstał na podstawie oryginalnego scenariusza Marty Szreder pt. Lolo. Karol z Czerwonego pająka jest nastolatkiem - młodym, dobrze zbudowanym. Pochodzi z dobrego domu, nie ma problemów w szkole, odnosi sukcesy w sporcie, zakochuje się. Punktem zwrotnym w jego życiu jest moment, gdy przypadkiem zostaje świadkiem morderstwa. Zaczyna śledzić zabójcę i w ten sposób odkrywa mroczną stronę swojej natury. [cinergia.pl]




Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo boli mnie fakt, że ten film mi się nie spodobał. Chciałam go strasznie obejrzeć. Film o seryjnym mordercy? Tyle mi wystarczyło, żeby iść do kina. Do tego jeszcze doszedł dobry plakat i fakt, że w jakimś tam stopniu jest to historia prawdziwa. Niestety. Czerwony pająk zawiódł mnie na całej linii. Co to za kryminał, który nie trzyma w napięciu, a wręcz jest w większości czasu przewidywalny?! Przecież to nie jest kwestia budżetu, reżyserii, zdjęć, etc., tylko scenariusza. Który jest po prostu mdły i nijaki. I podobnie jest z postaciami w filmie, które w żaden sposób się nie zmieniają, nie ewoluują. Co więcej, nie poznajemy nawet ich motywacji, co męczy mnie po dziś dzień. Moi mili. Da się w Polsce zrobić dobry film kryminalny. Dowodem na to jest Jeziorak, który to widziałam na zeszłorocznej Cinergii. Wystarczy dobry scenariusz i, przede wszystkim, talent i odrobina dobrych chęci. O aktorach nie wspominam, bo jeżeli chodzi o drugi plan, to był totalnie zły wybór. A jeżeli chodzi o pierwszy plan - Filipa Pławiaka i Adama Woronowicza - to tutaj już jest ponownie wina scenariusza. Bo jeżeli nie mamy dobrej postaci do zagrania, postaci nad którą można popracować, postaci, którą można by w jakiś sposób rozwinąć, to nie dostaniemy dobrej postaci na ekranie, choćby i zagrał ją Johnny Depp. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie wynudziłam się tak strasznie na jakimkolwiek filmie kryminalnym.


Ocena: 2/10 (naciągane do tego)




VICTORIA (2015)
reż. Sebastian Schipper
KONKURS NA NAJLEPSZY DEBIUT EUROPEJSKI



Młoda Hiszpanka Victoria rzuca się w wir berlińskich imprez. Przed jednym z klubów spotka czterech przyjaciół, którzy przedstawiają się jako Sonne, Boxer, Blinker i Fuß. Szybko nawiązuje z nimi nić porozumienia. Zauroczeni sobą Sonne i Victoria przy pierwszej okazji wymykają się z grupy. Jednak ich flirt zostaje przerwany przez pozostałych, ponieważ dla nich noc jeszcze się nie skończyła. Aby wyrównać stare porachunki muszą wykonać ryzykowną akcję, a ponieważ jeden z nich jest zbyt pijany, decydują, że właśnie Victoria powinna przejąć rolę kierowcy. To, co zaczyna się jako gra, wkrótce staje się śmiertelnie poważne. [cinergia.pl]




Sebastianowi Schipperowi chyba spodobał się Birdman, bo Victorię postanowił nakręcić w całości na jednym ujęciu. Może nie do końca mu się to udało. Tzn. nie do końca, bo pod koniec filmu jakieś tam cięcie widać. Jednak mimo wszystko - wielki podziw. Dzięki Bogu, Schipper nie zapomniał przy tym wszystkim o filmie. Mamy ciekawą historię, opowiedzianą w raczej niestandardowy sposób, trzymającą w napięciu niemal przez cały czas, z ładnymi zdjęciami, do tego wszystkiego dobrze zagraną. Właściwie nie byłoby się do czego przyczepić, gdyby nie to, że jednak jest to film trochę za długi. Victoria trwa niemal 2,5 godziny i momentami może się dłużyć. Szczególnie w części wstępnej filmu. Gdyby tak trwał te 20 minut krócej, byłoby idealnie. Poubolewać można też oczywiście nad motywacjami głównej bohaterki i nad głupotą wszystkich bohaterów. Ale nie jest to żaden błąd scenariuszowy, raczej samo życie. Victorię polecam sobie obejrzeć. Chociażby jako taką ciekawostkę filmową - film nakręcony w całości na jednym ujęciu. Gwarantuję, że sama historia też się Wam spodoba.


Ocena: 7/10

3 komentarze:

  1. No nareszcie coś więcej, niż jedno słowo ("kupa") na temat "Pająka"! :)
    Przyznaję, że błędem jest określanie tego filmu mianem kryminału, ale cały czas trzymam się zdania, że to naprawdę bardzo dobry dramat psychologiczny. To, co nazwałaś nudą, dla mnie jest gęstą atmosferą. Nie przeszkadzała mi również przewidywalność, bo może jestem mało sprytna, ale byłam nieco zaskoczona samym zakończeniem historii ;)
    Poza tym jestem zachwycona: grą Woronowicza i Pławiaka, doskonałą scenografią (btw. uważam, że scenografia i charakteryzacja to bardzo silne punkty polskich produkcji), zdjęciami i tym, co niektórzy uznali za brak psychologii postaci, a co dla mnie jest świetną laurką psychiki bez jakiejkolwiek psychologii... tzn.po prostu obrazem psychola :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę się zgodzić tylko co do jednego - Pławiak i Woroniwicz poradzili sobie naprawdę dobrze. Gdyby tylko mieli kepszy scenariusz, to byliby pewnie w swoich rolach wręcz genialni.

      Usuń
  2. Trochę za mocno potraktowałaś Czerwonego Pająka. Ale może właśnie chodzi o błędną klasyfikację tego filmu jako kryminału. To raczej thriller. A co do motywacji, to tak jak w prawdziwej historii - mogło chodzić o guza mózgu lub inne zaburzenia psychiczne, które są dość częste u przestępców.

    Mnie ten film urzekł właśnie tak małą ilością dialogów, których w polskim kinie ciągle nie potrafią słyszalnie odtworzyć i chyba przede wszystkim zdjęciami.

    OdpowiedzUsuń