Już widząc powyższy plakat łatwo domyślić się na kim
przede wszystkim koncentruje się akcja filmu. Tym kimś jest nie kto
inny, a właśnie przerażający Klaun. Media dodatkowo wykorzystując śmierć
odtwórcy roli Jokera Heatha Ledgera podsycały atmosferę. Mimo wszystko jednak
ta postać akurat broni się sama. Ledger zagrał Jokera na poważnie, bez żadnych
wygłupów, na tyle dobrze, że śmiech wywołują nawet gesty, czy mimika twarzy
bohatera. Jego psychika, choć wydaję się być w ruinie, jest idealnym i
najwierniejszym oddaniem chaosu. Niepokój, strach i odrazę wzbudza każdy gest
bohatera na ekranie. Pojawia się on znikąd w najbardziej nieoczekiwanym
momencie filmu co jeszcze bardziej podsyca wrażenie, że rzeczywiście żyje on w
całkowitej anarchii. Ledger stworzył niezwykłą, hipnotyczną i pozbawioną jakichkolwiek
zasad postać, która – w przeciwieństwie do Jokera w wykonaniu Jacka Nicholsona
– nie bawi, ale budzi autentyczną grozę. Patrząc na niego trzeba pochwalić
geniusz aktora oraz doskonałą pracę charakteryzatorów. O ile u Tima Burtona
Jack Nicholson był dokładnie widoczny spod makijażu to u Nolana Joker i Ledger
stanowią jedną całość, są nierozerwalnie połączeni ze sobą. Reżyser pozbył się
także u bohatera wszystkich głupich gadżetów i komiksowych zachowań, jest w nim
czyste zło, które niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze.
Jednak wróćmy do tytułowego
bohatera, bo to właśnie Batman jest Mrocznym Rycerzem Gotham City. Nie jest on
superbohaterem w stylu Spider-Mana czy Supermana. Nie posiada żadnych
nadprzyrodzonych zdolności. Przewagę nad innymi dają mu świetne techniczne
gadżety (np. Batmobil) oraz kostium. Bez tego wszystkiego jest zwykłym facetem,
którego można zranić i zabić. Nie jest on także bohaterem bez skazy, popełnia
błędy, daje się ponieść emocjom i to nie zawsze tym pozytywnym (torturuje
przeciwników, pozwala, aby ginęli przez niego inni). Moim zdaniem Christian
Bale nie sprawdza się w tej roli w ogóle. Podwójne życie Bruce’a Wayne’a
traktuje ze sporym dystansem emocjonalnym co przejawia się w jego grze
aktorskiej, która jest, szczerze powiedziawszy, „bezpłciowa”. Często jest także
mało przekonujący. Szczególnie w scenach, w których partneruje mu Heath Ledger
jako Joker wypada on niezwykle mizernie. Jedyną jego zaletą jest zimny głos
wydobywający się spod maski Batmana, który niejednego przyprawia o ciarki na
plecach.
Zamiana Katie Holmes na Maggie
Gyllenhaal nie przyniosła żadnych znaczących zmian. Dobrze za to trzyma się
starsze pokolenie aktorów, czyli oddani pracownicy Bruce’a Wayne’a - Morgan Freeman jako Lucius Fox oraz Michael Caine
jako służący Alfred.
Nie należy zapominać także o
wspaniałej roli Aarona Eckharta. Jego bohater Harley Dent to początkowo dobry,
walczący o sprawiedliwość prokurator, nazwany przez Gordona Białym Rycerzem
Gotham City i możliwe, że jedyne wybawienie Wayne’a. Z czasem jednak
przeistacza się on (dosłownie) w dwulicowego potwora, który za pomocnicę obiera
sobie monetę. Dent zdaje się na los i to właśnie monecie pozwala wybierać,
która z jego ofiar przeżyje, a która umrze.
Oczywiście w filmie nie mogło
zabraknąć spektakularnych wybuchów, pościgów i efektów specjalnych. Jednak są
one podane w odpowiedniej ilości. Obraz bardzo uatrakcyjnia muzyka autorstwa
Jamesa Newtona Howarda i Hansa Zimmera. Oprócz dynamizmu niesie w sobie
pierwiastek niezbędnego niepokoju. To wszystko plus panoramiczne kadry Gotham City
sprawia, że „Mroczny Rycerz” jest filmem naprawdę przerażającym, pełen grozy i
mrocznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz