czwartek, 10 grudnia 2015

20. Cinergia - DZIEŃ 3. Violet (2014), Śpiewający obrusik (2015), Labirynt kłamstw(2014)...

Dnia trzeciego zmniejszyłam ilość filmów do trzech, choć stało się tak poniekąd przez przypadek. Miałam bowiem iść jeszcze na Wołanie Marcina Dudziaka, ale już nie zdążyłam. Ale podobno nie mam czego żałować. Poza tym żałuję trochę, że nie obejrzałam filmu Walser Zbigniewa Libery, ale niestety był pokazywany w tym samym czasie co Śpiewający obrusik Mariusza Grzegorzka, a strasznie chciałam zobaczyć co to ci aktorzy z naszej łódzkiej Szkoły Filmowej zmalowali :)


VIOLET (2014)
reż. Bas Devos
POKAZY SPECJALNE



15-letni Jesse jest świadkiem śmiertelnego pobicia swojego przyjaciela Jonasa. Młodzi sprawcy uciekają, a motyw zabójstwa pozostaje niewyjaśniony. Dla Jesse'ego zaczyna się nowy, nieznany, bolesny rozdział, w którym musi zmierzyć się z emocjami, o jakich nie miał wcześniej pojęcia. Nie umie rozmawiać o śmierci przyjaciela, nie umie też zapomnieć o tym, co widział. Zastanawia się, dlaczego on sam przeżył. Jako jedyny świadek morderstwa musi odpowiedzieć na wiele pytań – zadawanych przez rodzinę zmarłego i ich wspólnych przyjaciół z klubu BMX. Ale nie umie znaleźć słów. Zamiast tego ucieka w swój wewnętrzny świat, desperacko szukając zrozumienia i ulgi. Musi zmierzyć się z doświadczeniem, które przekracza granice jego wyobraźni. [cinergia.pl]



Zdarzyło Wam się kiedykolwiek, że po obejrzeniu filmu dochodziliście do wniosku, że niby jest to dobry film, ale Wam się nie podoba? Albo odwrotnie - niby film jest zły, ale Wy dodalibyście go niemal do listy swoich ulubionych? Mnie się to zdarza dosyć często. Częściej opcja druga, ale w przypadku Violet jestem w stanie przyznać, że jest to film nawet bardzo dobry, choć mnie się nie spodobał w ogóle. Przede wszystkim jest to film piękny. No może trochę przesadziłam, ale zdjęciami można się w nim pozachwycać. Historia też jest ciekawa, trochę przypomina mi tę z Paranoid Park Gusa Van Santa. Niestety, cała historia jest jakoś dziwnie rozciągnięta i "rozstrzelona" przez co momentami nie byłam w stanie stwierdzić co właściwie się dzieje na ekranie. Film trwa 82 minuty, ale miałam wrażenie, że siedziałam w sali kinowej o wiele, wiele dłużej. Violet dłużył mi się niesamowicie i mam wrażenie, że podobałby mi się dużo bardziej, gdyby go skrócić do ok. 60 minut. Mimo wszystko polecam. Bo to dobry film jest i jestem pewna, że wielu osobom przypadnie do gustu.

Ocena: 5/10


ŚPIEWAJĄCY OBRUSIK (2015)
reż. Mariusz Grzegorzek
POKAZY SPECJALNE




Na Śpiewający obrusik składają się cztery niezależne nowele filmowe: czarno-biała opowieść o zagubieniu młodych ludzi, pozbawionych celu i radości życia, utopionych w marazmie blokowej rzeczywistości; neurotyczna podróż przez krainę emocjonalnego i fizycznego wyniszczenia spowodowanego ucieczką w narkotyki; wyrafinowana, choć zanurzona w popkulturze, poetycka adaptacja greckiej baśni. Źródłem wspólnej emocjonalnej temperatury filmowych historii jest nadzieja na przebudzenie i wiara w miłość, która pozwala przetrwać najbardziej drastyczne życiowe epizody. [cinergia.pl]



Śpiewający obrusik stanowi w Polsce swoisty precedens. Do tej pory bowiem, studenci z Wydziałów Aktorskich wszystkich polskich szkół filmowych uzyskiwali dyplom poprzez występowanie na deskach teatru. Wszystko zmieniło się za sprawą pani dziekan i studentów 4. roku, obecnie już absolwentów, PWSFTviT. No bo czemu nie dać się tym młodym aktorom wykazać od razu w dziele filmowym? Czemu nie pokazać im jak wygląda praca na planie filmowym doświadczonego reżysera, a nie kolegi z reżyserii? Jak to wyszło w praktyce? A no, wyszło świetnie. Na film składają się cztery nowele. Każda opowiada inną historię, każda utrzymana jest w innej stylistyce. I tak jak powiedział Grzegorzek przed projekcją filmu - jeżeli nie spodoba Wam się pierwsza część, nie wychodźcie od razu z kina, poczekajcie, może spodoba Wam się druga albo trzecia. Mnie, na przykład, pierwsza nowela się spodobała, ale druga już nie bardzo. Za to ostatnia, nosząca tytuł Śpiewający obrusik, jest zdecydowanie najlepsza. Piękna wizualnie i treściowo, idealnie dopracowana, ciekawa i wciągająca - istna perfekcja. Chętnie obejrzę ten film jeszcze raz, jak tylko wejdzie do kin, a premiera planowana jest na 5 lutego 2016 roku.

Ocena: 8/10


LABIRYNT KŁAMSTW (2014)
reż. Giulio Ricciarelli
FILMOWE ODKRYCIA EUROPY



Rok 1958. Od zakończenia wojny minęło już ponad trzynaście lat, a Niemcy prosperują. Pewnego dnia dziennikarz Thomas Gnielka rozpoznaje w osobie wykładowcy dawnego komendanta obozu w Auschwitz. Johann Radmann, młody prokurator, postanawia przyjrzeć się bliżej sprawie dawnych oświęcimskich oprawców. [cinergia.pl]



Na Labirynt kłamstw poszłam przede wszystkim dla zabicia czasu. Miałam akurat jakieś 2,5 godziny wolne między seansami, więc stwierdziłam, że przynajmniej zaliczę dodatkowy film. Ba, miałam z filmu wyjść 15 minut przed końcem, żeby zdążyć dojść do kina Charlie na kolejny planowany seans. No cóż. Wyszło zupełnie inaczej. Bo Labirynt kłamstw tak bardzo wciągnął mnie swoją historią, że nie mogłam się ruszyć z fotela, póki nie wyświetlono napisów końcowych. Koniec końców - na projekcję Wołania już nie zdążyłam, i podobno dobrze zrobiłam. Labirynt kłamstw jest tegorocznym niemieckim kandydatem do Oscara. I bardzo dobrze, bo może dzięki temu więcej osób go zobaczy. I to nawet nie dlatego, że historia w filmie opowiedziana jest ważną historią. Ale dla tego jak ta historia jest opowiedziana. Bo Labirynt kłamstw ogląda się trochę jak kryminał. I choć wszyscy bardzo dobrze wiemy z lekcji historii jak film się skończy, to i tak się tego zakończenia wyczekuje. Film do naszych kin wejdzie 22 stycznia 2016 roku i serdecznie go wszystkim polecam, bo jest to jeden z najlepszych filmów, jakie widziałam podczas tego festiwalu.

Ocena: 8+/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz