sobota, 27 kwietnia 2013

#1 Daniel Day-Lewis: Moja lewa stopa (1989)...


Moja lewa stopa to film, na który wybrałam się w ramach wtorkowego DKF-u w łódzkiej filmówce. Jako, że uwielbiam Daniela Day-Lewisa (który to według mnie jest najwybitniejszym żyjącym aktorem), nie mogłam przegapić okazji na obejrzenie jednego z filmów z jego udziałem.

Film oparty został na faktach. Główny bohater, Christy Brown, urodził się w bardzo licznej irlandzkiej rodzinie (podane zostaje, że jego matka urodziła 22 dzieci z czego tylko 13 przeżyło). Niestety chłopiec urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Jedyną sprawną częścią jego ciała była tytułowa lewa stopa. Podczas, gdy wszyscy widzieli w chłopcu jedynie ciężar i upośledzonego chłopca, który najprawdopodobniej nawet nie rozumie co się do niego mówi. Przez kilka lat swojego życia Christy musiał znosić obelgi zarówno obcych mu ludzi, sąsiadów, jak i własnego ojca. Jedynie matka dostrzegała w nim jakiś niewytłumaczalny potencjał. Po wielu latach Christy Brown daje się poznać w Irlandii jako niezwykle utalentowany malarz i pisarz, posługujący się jedynie swoją lewą stopą.


Film Moja lewa stopa był debiutem zarówno reżyserskim, jak i scenopisarskim Jima Sheridana, irlandzkiego reżysera odpowiedzialnego za dwa nieco późniejsze filmy z Danielem Day-Lewisem - W imię ojca oraz Bokser - czy nowsze, bardziej znane - Dom snów oraz Bracia. Debiut ten jest bardzo udany. Dobry pod każdym względem. Historia jest ciekawa i ciekawie jest opowiedziana. Film rozpoczyna się w miejscu, kiedy Christy jest już znany i przyjeżdża do posiadłości jakiegoś bogacza (nazwiska nie pamiętam, ale nie jest też bardzo istotne) na benefis, podczas którego zbierane są pieniądze na rehabilitację dzieci z porażeniem mózgowym. Christy ma się pokazać ze swoją książką. Jednak na czas benefisu zostaje zaprowadzony do biblioteki, gdzie kobieta, która się nim opiekuje czyta, dla zabicia czasu i z powodu fascynacji, jego książkę. Film w zasadzie w całości składa się z retrospekcji, od czasu do czasu przeplatanymi krótkimi scenami teraźniejszymi.


Na największą pochwałę zasługuje jednak zdecydowanie aktorstwo. W roli głównej mamy Daniela Day-Lewisa, który w roli mężczyzny z porażeniem mózgowym jest niezwykle przekonujący. Poczynając od ruchów i mimiki, a kończąc na głosie - wszystko jest niezwykle wiarygodne. Podejrzewam, że gdyby była to jego pierwsza rola, to mówiłoby się o nim to samo, co o Leonardo DiCaprio przy "Co gryzie Gilberta Grape'a" - że to naturszczyk, jakiś chłopak wzięty z ulicy, który rzeczywiście jest chory. Nic dziwnego, że Day-Lewis za tę rolę otrzymał swojego pierwszego Oscara. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jest to najlepsza jego rola.


Oscara otrzymała także Brenda Fricker za rolę matki Christy'ego. Aktorka znana większości zapewne z roli kobiety z gołębiami, której bał się Kevin kiedy wylądował sam w Nowym Jorku. Ja sama kojarzę ją przede wszystkim właśnie z tej roli. W roli pani Brown Fricker jest naprawdę dobra, ale raczej nic poza tym. Na tym samym poziomie znajdują się pozostali aktorzy grający w Mojej lewej stopie. Daniel Day-Lewis sprawia, że zwraca się uwagę tylko na niego. Kiedy on jest na ekranie, patrzy się tylko na niego i nie zwraca się uwagi na otoczenie. 


Moja lewa stopa to film niezwykle przejmujący. Pokazuje nam on jak ciężko jest poważnie chorym ludziom żyć w zdrowym społeczeństwie. Że upośledzeni przeżywają to samo co my. Mają te same problemy i troski. Tylko, że u nich są one dodatkowo spotęgowane przez ich chorobę. Wyobraźcie sobie bowiem, jak trudno takiemu człowiekowi jest znaleźć osobę, która go pokocha takim jakim jest. Moja lewa stopa to film dla każdego, powiedziałabym nawet, że jest to pozycja obowiązkowa. 

Moja ocena: 8+/10

środa, 24 kwietnia 2013

Festiwal Kamera Akcja...

Już za niedługo, w dniach 9-12 maja, po raz czwarty (choć ja dowiedziałam się o nim przypadkiem rok temu) odbędzie się w Łodzi Festiwal Krytyków Sztuki Filmowej Kamera Akcja. Wszystkich Was, którzy mają możliwość, zachęcam do zapoznania się z programem (który na razie nie jest jeszcze znany w pełni) i przybycia do Łodzi, gdyż jest to jeden z lepszych festiwali jakie mamy. W tym roku, z racji zamknięcia kina Cytryna, festiwal odbywać się będzie w Łódzkim Domu Kultury.



Dostępne są oczywiście karnety. W tym roku nowością jest karnet blogera - blogerzy filmowi mogą sobie więc wreszcie pozwolić na darmowy pobyt na festiwalu :) Informację o wszystkich karnetach oraz jak je zdobyć znajdziecie TUTAJ

Program nie jest jeszcze do końca znany. To co już wiadomo znaleźć możecie TUTAJ. A jakie filmy jeszcze się pojawią możecie śledzić codziennie na bieżąco na fb festiwalu. Na film wejść możecie oczywiście także nie posiadając karnetu. Wystarczy przyjść kilka do kilkunastu minut przed filmem i zakupić bilet za 5 zł. 

Dodatkową atrakcją festiwalu są panele dyskusyjne. W tym roku uboższy w krytyków niż rok temu. Na panele dyskusyjne wejdziecie za darmo, nie posiadając karnetu. Tegoroczne tematy to: Wirujący tekst. O stylu w krytyce filmowej (w którym to panelu uczestniczył będzie jeden z moich ulubionych krytyków filmowych - Michał Oleszczyk), RecenzNET. Nowa krytyka filmowa (tu najbardziej znanym nazwiskiem jest nowy redaktor naczelny FILM-u Tomasz Raczek) oraz Rekiny kinematografii. Powiązania dystrybucji z krytykami filmowymi. Szczegóły dotyczące paneli znajdziecie TUTAJ.

We wtorek rozpoczęły się także zapisy na warsztaty i spotkania. Na to także nie potrzebujecie karnetu, ale za to trzeba się jakiś czas wcześniej (najlepiej jak najszybciej) zapisać na nie mailowo. W tym roku odbędzie się spotkanie z Michałem Oleszczykiem pt. Ostatni fotel po prawej stronie. Fakty i mity pracy krytyka filmowego (na które to się oczywiście wybieram), spotkanie z Agnieszką Magdziarek i Magdą Felis Videoblog jako nowa telewizja. Jak robić programy tv w nowych mediach? (czyli coś dla tych, którzy zajmują się bądź myślą o zajęciu się videoblogowaniem), spotkanie z redaktorką naczelną magazynu Kontrast - Joanną Figarską Kontrastowe ujęcie. Jak tworzyć magazyn kulturalny?, spotkanie z Patrycją Wanat Uwodziciel publiczności. Jak prowadzić radiowe rozmowy o filmie, warsztaty z Tomaszem Raczkiem o wymownym tytule Jak nie mieć kaca (po Wawie). O roli krytyka filmowego (kolejne warsztaty, na które się wybieram) oraz warsztaty z interpretacji filmu z Dagmarą Rode Kinomovie. Ile widzów tyle znaczeń. Wszelkie szczególiki TUTAJ.

Wszystkich serdecznie zapraszam i, mam nadzieję, do zobaczenia na festiwalu ;)

EDIT: Jest już pełny harmonogram wydarzeń. Zobaczyć go możecie TUTAJ
Na co się wybieracie? Ja planowałam "Big love" w końcu nadrobić, ale kolidują mi warsztaty z Tomaszem Raczkiem.