poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Night moves (2013)...


W najbliższy piątek (tj. 17 kwietnia) do polskich kin wchodzi film Night moves. Film o trójce ekologów, którzy jednoczą się w walce o dobro naszej planety. W tym celu planują zniszczyć hydroelektryczną tamę wodną. Bo przecież takie zapory są złe (choć z filmu nie dowiemy się dlaczego).



Night moves spokojnie mogę zaliczyć do filmów dobrych na bezsenność. Jeżeli nie jesteście w stanie usnąć, a bardzo tego chcecie - obejrzyjcie sobie ten film. Ciągnie się jak flaki z olejem. Momentami jest tak nudny, że jest to aż nie do wytrzymania i ma się ochotę po prostu go wyłączyć. Nie mam zielonego pojęcia, gdzie jest to "Napięcie nie do wytrzymania", o którym przeczytać możemy na jego polskim plakacie. Kiedy już myślałam, że nareszcie coś zacznie się dziać, to napięcie od razu opadało. Są w filmie może dwie czy trzy sceny, kiedy na chwilę możemy wstrzymać oddech zastanawiając się co dalej. Niestety są to w gruncie rzeczy jakieś ułamki sekundy. 



Gdyby tak chociaż wniósł ten film coś do mojego życia. Jakąś naukę, jakąś przestrogę, jakiś morał. A tu nic. Kompletnie. Nie dowiedziałam się nawet dlaczego te zapory są aż tak złe, że trzeba je niszczyć. Film trwa niemal dwie godziny, a ja miałam wrażenie, że oglądam go już przynajmniej trzy. Sceny są niezwykle porościągane. To co w normalnym filmie trwałoby może z pięć sekund, tutaj trwa minutę. A czasem i więcej. Nie zrozumcie mnie źle. Lubię, a wręcz uwielbiam ambitne kino. Im bardziej wyciszone, tym lepiej. Jak film Gerry, dzięki któremu zakochałam się w Gusie van Sancie - film, w którym nic się właściwie nie dzieje. Więcej. Tutaj prawie w ogóle nie ma dialogów. Ale mimo wszystko potrafi przyciągnąć mnie przed tv na niemal dwie godziny. Podczas oglądania Night moves czułam tylko i wyłącznie znużenie. Znużenie i znudzenie. I chęć skończenia wreszcie tego filmu. Moją jedyną myślą było - kiedy to się wreszcie skończy?!



Niestety mam okropną słabość do Jessego Eisenberga. Sama nie wiem dlaczego, bo nie jestem w stanie nawet określić czy jest on dobrym aktorem, który potrafi zagrać wszystko czego się podejmie, czy może w każdym filmie gra tak samo i po prostu dobrze dobiera sobie role. Ciężko stwierdzić. Ale po obejrzeniu Night moves skłaniam się nieco mocniej ku opcji numer 2. Niestety Eisenberg gra tu kompletnie nijako. Podobnie Dakota Fanning, którą uważałam za dobrą aktorkę. Podobnie Peter Sarsgaard, którego uważałam za aktora co najmniej niezłego. Podobnie zresztą cała reszta obsady! Momentami na ich twarzach dostrzegałam to samo odczucie, które miałam przez cały film. Oni byli po prostu znudzeni!



No i jak tu nie usnąć na takim filmie? Po prostu się nie da. Wolałabym sto razy obejrzeć Mamę, o której także pisałam jako o filmie na bezsenność, niż choć raz w życiu ponownie obejrzeć Night moves.

Ocena: 3-/10
Usnęłam: prawie po 15 minutach, prawie po ok. 45 minutach, na dobre po ok. 1,5 godziny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz