czwartek, 24 listopada 2011

Co drzemie w każdym z nas...

Wczoraj skończyłam czytać najnowszą (albo jedną z najnowszych, nie jestem pewna) książkę "króla horroru" Stephena Kinga "Czarna bezgwiezdna noc".

Na książkę skadają się cztery opowiadania o różnych ludziach, którzy z różnych powodów dopusczają się morderstwa. Bohater pierwszego opowiadania ("1922") zabija swoją żonę, gdyż ta chce sprzedać ziemię odziedziczoną po ojcu i przeprowadzić się do miasta, a on się na to nie zgadza bo wieś jest całym jego życiem. Bohaterka opowiadania drugiego ("Wielki kierowca") to pisarka, która w drodze powrotnej ze spotkania z fanami jej książek zostaje zgwałcona, dotkliwie pobita i pozostawiona w rowie, gdyż oprawca sądził, że już nie żyje. Jednak ona przeżyła i teraz chce się zemścić. Trzecie opowiadanie ("Dobry interes") opowiada historię mężczyzny chorego na raka, który pewnego wieczora dostaje propozycję przedłużenia swojego życia, a w zamian musi jedynie podać nazwisko człowieka, którego szczerze nienawidzi. I ostatnie opowiadanie ("Dobrane małżeństwo") to historia kobiety, która pewnego dnia, kiedy jej mąż jest w delegacji odkrywa, że może on być seryjnym mordercą i zastanawia się co ma w takiej sytuacji zrobić.

Pierwsze opowiadania jakoś mnie nie do końca ruszyło. Czytałam je bardzo długo. Już nawet sobie pomyślałam, że zakup tej książki to chyba jednak nie był najlepszy pomysł. Ale oczywiście czytałam dalej. I oczywiście okazało się, że kolejne opowiadania są coraz lepsze. Ośmielę się nawet powiedzieć, że w książce są ułożone od najmniej do najbardziej wciągającego i przerażającego jednocześnie. Niesamowite jest to, że King nie musi wymyślać historyjek o duchach, wampirach i innych tego typu zjawiskach paranormalnych (chociaż i takie książki ma w swojej karierze) żeby przestraszyć czytelnika. Bo najbardziej przeraziło mnie w tej książce to, że tacy ludzie naprawdę istnieją. Każdy z nas ma jakąś tam granicę cierpliwości i wytrzymałości i każdy z nas jest w stanie zabić drugą osobę. Wystarczą jakieś złe okoliczności. Bo jak obwiniać kobietę, która została zgwałcona i zmaltretowana niemal na śmierć za to, że ma ochotę zabić własnego męża? Albo faceta, który umiera na raka, że chce pożyć w zdrowiu jeszcze przynajmniej kilka lat? Moim zdaniem nie można. Oczywiście, zabójstwo jest czynem złym, okropnym, niemoralnym, ale postawmy się na ich miejscu. Nie chciałabym mieć męża, który jest seryjnym zabójcą, który gwałci i morduje kobiety, choćby nie wiem jak mocno obiecywał poprawę. I właśnie to ostatnie opowiadanie poruszyło i jednocześnie przeraziło mnie najbardziej. Czytałam je z zapartym tchem. Polecam tę książkę wszystkim, nie tylko miłośnikom Kinga i horrorów. Bo typowy horror to to nie jest. Przeczytajcie i sami zastanówcie się co zrobilibyście na miejscu tych ludzi. Czy czasem nie postąpilibyście tak samo?

2 komentarze:

  1. Faktycznie, książka świetna.
    Chociaż muszę się nie zgodzić z Tobą odnośnie tego, która opowieść jest najlepsza. Ja osobiście największe problemy miałem z przebrnięciem przez drugą... Do tego stopnia, że przerwałem ją w pewnym momencie, przeczytałem pozostałe dwie, i wróciłem kiedy na dobre wciągnąłem w "kingowy" klimat.

    OdpowiedzUsuń