ANOMALISA
Anomalisa to film o mężczyźnie w sile wieku, którego nic już w życiu nie ekscytuje i który od wszystkiego w życiu ucieka. W pewnym momencie doświadcza czegoś niezwykłego, co na chwilę zmieni jego życie.
Anomalisa to specyficzna animacja. Dlaczego? Przede wszystkim, dlatego że ma scenariusz iście fabularny i równie dobrze mogłaby być filmem aktorskim. Jedynie niewielkie szczegóły - np. to, że niemal każda osoba w filmowym świecie Anomalisy mówi tym samym głosem (głosem Toma Noonana) czy niemal nie różni się od innych wyglądem - sprawiają, że z pewnością łatwiej było ten film zrealizować jako animację. Poza tym, filmy animowane kojarzą nam się zazwyczaj z filmami dla dzieci. Anomalisa zdecydowanie filmem dla dzieci nie jest. Pojawia się tutaj nagość, sceny seksu, przekleństwa, etc. A ogląda się film Kaufmana bardzo dziwnie. Mniej więcej do połowy filmu, może nawet więcej, nie wiadomo w ogóle o co chodzi. Dlaczego ten świat wygląda tak, a nie inaczej? Dlaczego każdy - mężczyźni, kobiety, dzieci - mówią tym samym głosem, ale innym od głównego bohatera? Czyżby budżet nie starczył na bardziej rozbudowany dubbing? Od razu mogę Wam powiedzieć, że wcale nie o to tutaj chodzi. Nie zdradzę jednak dlaczego jest tak, a nie inaczej, bo to już byłby ogromny spoiler. Anomalisa nie jest filmem łatwym i przyjemnym - a w końcu tego zazwyczaj oczekujemy od animacji. Nie jest to film, który obejrzysz sobie podczas przerwy w pracy. To film, na którym trzeba się skupić i to od samego początku, żeby wychwycić wszystkie szczegóły i żeby w ten sposób w pełni go zrozumieć. Przyznam szczerze, że na początku Anomalisa mi się wcale nie spodobała. Ot, takie pokazywanie życia człowieka, który tym życiem jest już zmęczony. Co więcej, główny bohater strasznie mnie irytował. Swoim wyglądem, zachowaniem, tym jak mówił. Dopiero w trakcie oglądania, mniej więcej w jego połowie, przekonałam się do filmu Kaufmana. Jestem wręcz zdziwiona, dlaczego Charlie Kaufman nie otrzymał nominacji do Oscara za scenariusz oryginalny. Anomalisę polecam wszystkim tym, którzy lubią kino ambitne, nad którym trzeba usiąść i pomyśleć. I proszę Was – nie pokazujcie tej animacji dzieciom…
Ocena: 7/10
BARANEK SHAUN
Baranek Shaun wyrusza w pełną niebezpieczeństw i przygód wyprawę do miasta, aby ratować z tarapatów gospodarza swojej farmy.
Od momentu kiedy zaczęłam oglądać tę animację, aż do teraz zastanawiam się za co właściwie Baranek Shaun otrzymał nominację do Oscara. Bo jest to typowa bajka dla małych dzieci. W roli głównej mamy małego, niesfornego baranka, który wprost uwielbia pakować się w tarapaty. Baranek Shaun to animacja niezwykle kolorowa, pełna przygód i wszystkiego co dzieci wprost kochają w bajkach. Posiada nawet jako taki morał. Ale czy to powoduje, że należy mu się Oscar? Z pewnością nie. Przyznaję, że W głowie się nie mieści (które zapewne Oscara otrzyma) także jest bajką dla dzieci, ale tam przynajmniej znajdziemy też coś, co spodoba się dorosłym. A w Baranku Shaunie? No cóż. Jest to z pewnością film, który warto sobie kiedyś tam raz obejrzeć, najlepiej z dzieckiem u boku. Dzieci będą zachwycone, będą wręcz piszczały z radości. Będą tę bajkę oglądały kilku, jeśli nie kilkunastokrotnie. Ale dorosły nic z niej nie wyniesie. Jest to z pewnością najsłabszy spośród tegorocznych kandydatów. I choć jest w stanie nam na chwilę przypomnieć, że każdy z nas ma w sobie coś z dziecka, to jednak nic więcej sobą nie wnosi.
Ocena: 5/10
CHŁOPIEC I ŚWIAT (2013)
Cuca ma swój bezpieczny świat. To rodzinny dom na wsi, mama, tata, zabawa na łące i bieganie za motylami. Ale pewnego dnia, ten bezpieczny i oswojony świat się zmienia. Cuca wyrusza w podróż w poszukiwaniu taty. Podróż, która zaprowadzi go w nieznane.
W tym roku filmy nominowane w kategorii najlepszy długometrażowy film animowany są niezwykle zróżnicowane. Mamy np. film Chłopiec i świat – brazylijski film z 2013 (!) roku. Gdzieś wyczytałam, że żeby film mógł otrzymać nominację to musi być wcześniej wyświetlany w jednym z kin w Los Angeles. Najwidoczniej, do tej pory Chłopiec i świat tego warunku nie spełniał. Poza tym, każda z nominowanych w tym roku animacji jest kompletnie inna i na swój sposób czymś się wyróżnia. A więc czym wyróżnia się Chłopiec i świat?
1. Jest to film prawie całkowicie pozbawiony jakichkolwiek dialogów. W filmie wypowiedziane są dosłownie może trzy czy cztery kwestie, które (jak się dowiedziałam ze swoich poszukiwań) wypowiedziane zostały po portugalsku, ale następnie puszczone są w filmie od tyłu. Co za tym idzie – dialogi są tu kompletnie nieważne. Ale akurat pod tym względem ta animacja nie wyróżnia się aż tak bardzo. Każdy fan filmów animowanych wie, że nawet w długometrażowych animacjach reżyser często pozbywa się całkowicie dialogów. Więc idźmy dalej.
2. Chłopiec i świat wykorzystuje więcej niż jedną technikę animacji. W większości jest to film narysowany ołówkiem i pastelami. Ale pojawiają się także jakieś wycinki z gazet, fragmenty zdjęć czy nawet fragmenty video. Jest to jedyna taka animacja spośród tegorocznych nominowanych.
3. Najważniejsze. Tylko pozornie jest to animacja kierowana tylko i wyłącznie do dzieci. Bo taka właśnie wydaje się na początku. Wiecie – główny bohater ma ok. 4-5 lat, biega sobie po łące, po mieście, podziwia wszystko co widzi na swojej drodze, bo widzi to wszystko po raz pierwszy w swoim życiu. Równie dobrze film mógłby nosić tytuł Chłopiec POZNAJE świat i też byłoby dobrze. Oglądałam tę animację i przez większość czasu jej trwania myślałam o tym, że OK, jest to fajna bajeczka do pokazania dzieciom w przedszkolu, ale żeby od razu nominacja? Wszystko zmieniło się ok. 20-30 minut przed końcem. Bo okazało się, że nagle film jakby kompletnie zmienił kierunek, do którego, wydawało mi się, że zmierza. Na ekranie pojawił się problem bezrobocia, mechanizacji pracy, strajków, zamieszek i tłumienia ich przez policję czy wojsko. Pojawia się problem starzenia się, umierania i wypierania starego przez nowe. I wszystko ukazane jest w sposób przepiękne symboliczny. A dzięki temu cały film od razu nabiera całkiem innej wymowy. I nadal można go pokazać dzieciom z przedszkola, bo jest to piękna wizualnie animacja, która dodatkowo niesie ze sobą piękne przesłanie.
Ocena: 8/10
MARNIE. PRZYJACIÓŁKA ZE SNÓW (2014)
Młoda dziewczyna zostaje w celach zdrowotnych wysłana na wieś, gdzie nawiązuje niecodzienną przyjaźń z mieszkanką lokalnej posiadłości.
Marnie. Przyjaciółka ze snów to kolejna animacja, która nie powstała w 2015 roku, ale w 2014. Wyprodukowana przez słynną japońską wytwórnię filmów animowanych Ghibli, dla której jest to już trzecia nominacja z rzędu (w zeszłym roku była nominowana Księżniczka Kaguya, a w 2013 r. Zrywa się wiatr). Dodatkowo, jest to jedyna nominowana w tym roku animacja, której scenariusz nie jest oryginalny – powstał bowiem na podstawie brytyjskiej powieści dla dzieci autorstwa Joan G. Robinson pt. When Marnie Was There. I w zasadzie jest to animacja kierowana przede wszystkim do dzieci. Oczywiście, porusza dosyć ważne tematy, takie jak samotność, wyalienowanie, po trosze nawet zahacza o depresję. Cała opowieść jednak jest utrzymana w ciepłych kolorach, co sprzyja pozytywnej „atmosferze” jaką oglądamy na ekranie. Muszę jednak przyznać Marnie jedno – że trzyma w napięciu nie gorzej niż nie jeden thriller. Dlaczego? Już tytuł zdradza, że tytułowa Marnie to „przyjaciółka ze snów”, więc nie obdarzę Was jakimś wielkim spoilerem jeśli napiszę, że przez większość czasu widz zastanawia się czy Marnie rzeczywiście istnieje, czy jest tylko wytworem wyobraźni głównej bohaterki, a może jest po prostu duchem. Oczywiście, zakończenie wszystko nam wyjaśni, a to najbardziej wzruszające zakończenie wśród filmów animowanych, jakie widziałam już od bardzo dawna.
Ocena: 7/10
KOPCIUSZEK
Po śmierci ojca zła macocha Elli zamienia dziewczynę w służącą. Los Kopciuszka odmieni dopiero Dobra Wróżka.
Kopciuszek – film w reżyserii Kennetha Branagha otrzymał w tym roku nominację do Oscara w kategorii najlepsze kostiumy. Uznajmy go więc za taki mały bonus w tej notce, skoro film oparty jest na bajce, którą każdy bardzo dobrze zna.
Historia Kopciuszka była przenoszona na ekran już wiele, wiele razy. Do tego była zmieniana na wszelkie możliwe sposoby. Mieliśmy już Kopciuszka śpiewającego, tańczącego, a nawet takiego, który poznał swojego Księcia z Bajki przez internet. I tak – widziałam chyba każdą z tych wersji. Kenneth Branagh wraca jednak do źródła i zbyt wiele, w porównaniu do oryginalnej baśni, nie zmienia (choć bliżej mu do Charlesa Perraulta niż braci Grimm). Całość utrzymana jest więc w baśniowej konwencji, a co za tym idzie mamy pięknych, jakby wyjętych z obrazka, ludzi, piękne krajobrazy, piękne stroje, etc. Jest to zdecydowanie najlepsza adaptacja baśni o Kopciuszku od czasów bajki Walta Disneya. Powiedzmy sobie szczerze – kombinacje w przypadku adaptacji tej baśni nigdy nie wychodziły za dobrze i nadawały się co najwyżej na jakieś młodzieżowe filmy, ewentualnie jakieś ‘guilty pleasures’. A u Branagha zgadza się wszystko, łącznie ze szklanym pantofelkiem, i to po prostu świetnie ze sobą współgra. No i te kostiumy… Suknia balowa Kopciuszka jest tak piękna, że podczas sceny na balu, w której tańczyła z Księciem, nie patrzyłam na nic innego, tylko na to jak ta suknia pięknie faluje. Kopciuszek Branagha ma już na swoim koncie kilka nominacji do przenajróżniejszych nagród, głównie w kategorii kostiumy bądź scenografia i mogę powiedzieć, że jeżeli Sandy Powell otrzyma dziś w nocy Oscara za te właśnie kostiumy (bo otrzymała też nominację za kostiumy do Carol), to będę więcej niż szczęśliwa. Choć, rzeczywiście, o wiele łatwiej zaprojektować kostiumy do baśniowego filmu…
Ocena: 8/10
O ostatnim z nominowanych w kategorii najlepszy długometrażowy film animowany, czyli W głowie się nie mieści, możecie przeczytać tutaj.