Na nowego Batmana wybrałam się do kina bodajże dzień po premierze. I chociaż nie widziałam pierwszej części (zabierałam się do tego jakieś dziesięć razy i ani razu nie wytrwałam dłużej niż pół godziny), druga mi się nie podobała (oprócz postaci Jokera, która była mistrzowsko odegrana, zresztą o tym filmie możecie przeczytać TUTAJ), a Christiana Bale'a więcej niż nie cierpię (dosłownie nie jestem w stanie oglądać filmów, w których gra), to jednak postanowiłam wybrać się do kina i obejrzeć zakończenie słynnej trylogii Nolana na dużym ekranie. I powiem szczerze, że się nie zawiodłam. A nawet więcej. "Mroczny Rycerz powstaje" to świetne, może troszeczkę przydługie kino akcji z doborową obsadą.
Akcja filmu toczy się osiem lat po zakończeniu wydarzeń z poprzedniej części. Po tak wielu latach braku przestępczości zorganizowanej w Gotham pojawia się Bane - człowiek, który pragnie tylko siać zniszczenie i zabić Batmana.
W moim mniemaniu film jest rewelacyjny choć na pewno przydługi. 2 godziny i 45 minut filmu to właściwie 3 godziny siedzenia w sali kinowej. I chociaż (przede wszystkim w takie upały) nie mam nic przeciwko siedzeniu w klimatyzowanej sali kinowej nawet przez cały dzień (zresztą zaraz po Batmanie poszłam na nowego Spider-mana:P) to jednak momentami film mi się dłużył. Jednak po dłuższym zastanowieniu i przeanalizowaniu go scena po scenie, nie znalazłam tam ani jednej sceny, którą chciałabym wyciąć. Zakładam więc, że zakończenie trylogii po prostu musiało być tak długie. Dwa poprzednie filmy zresztą też nie były krótkie bo po dwie i pół godziny trwały. Tak czy siak, scenariusz, pomimo kilku dłużących się scen, jest jak najbardziej kompletny i wydaje mi się, że wyjaśnia wszystko co pozostawało niewyjaśnione. Podobało mi się także nawiązanie do pierwszej części poprzez zwrócenie uwagi na Ligę Cieni (widziałam tyle pierwszej części, że byłam w stanie załapać o co chodzi:)).
Zdecydowanie najlepszy plakat "Mroczny Rycerz powstaje" jaki widziałam
Jeżeli chodzi o obsadę to dobrana jest znakomicie. Chociaż nie cierpię Bale'a to jednak muszę przyznać, że złym aktorem nie jest, a do roli Batmana nadaje się znakomicie. W gruncie rzeczy, jak do tej pory był, moim zdaniem, najlepszym ze wszystkich poprzednich Batmanów. Anne Hathaway w roli Kobiety-Kota - świetny wybór. Muszę przyznać, że w tym czarnym obcisłym kombinezonie wyglądała naprawdę świetnie. Dalej Joseph Gordon-Levitt, którego osobiście naprawdę lubię. Chłopak jest naprawdę utalentowany i uważam, że jest jednym z najlepszych aktorów młodego pokolenia. Na temat Marion Cotillard nie mam nic do powiedzenia, bo moim zdaniem nie pokazała w tym filmie zbyt wiele. Jeśli chodzi o "weteranów", a mianowicie Gary'ego Oldmana, Michaela Caine'a i Morgana Freemana to jak zawsze trzymają swój poziom i na pewno są wartościową "ozdobą" dla filmu. Toma Hardy'ego, który zagrał Bane'a zostawiłam sobie na koniec. Zanim "Mroczny Rycerz powstaje" wszedł do kin przeczytałam mnóstwo negatywnych komentarzy na temat wyboru tego, a nie innego aktora do roli Bane'a. Dlaczego? Argumentacja właściwie wszystkich opierała się na jednej (podobno najważniejszej) rzeczy, a mianowicie wyglądzie aktora. Każdy pisał, że Hardy nie nadaje się do tej roli bo jest za niski, za chudy i za mało umięśniony. Przepraszam bardzo, ale od kiedy to oceniamy aktorów po wyglądzie? Żyjemy w czasach, w których wygląd aktora w filmie można bez problemu zmienić komputerowo. Z Hardym po raz pierwszy zetknęłam się oglądając "Szpiega" i od razu wpadł mi w oko. Mówiąc "wpadł mi w oko" mam na myśli, że zauważyłam, że jest to aktor, który zdecydowanie ma talent i wielki potencjał na naprawdę dobrego aktora. W "Mroczny Rycerz powstaje" dał z siebie wszystko. Specjalnie do tego filmu sporo przytył i "przypakował". I po obejrzeniu tego filmu jestem w stanie powiedzieć, że nie wyobrażam sobie żadnego innego aktora w tej roli.
Pomimo wszystkich, prawdę mówiąc, niewielkich minusów osobiście uważam, że film jest rewelacyjny i chętnie obejrzę go ponownie. Nawet pomimo Christiana Bale'a:)
Ocena: 9/10