W tym miesiącu w podsumowaniu wzięli udział:
- Michał (Tako rzecze Wiking)
- Agata (In Love With Movie)
- Ewa (Popkultura)
- Emilia (Po napisach końcowych)
- oraz ja :)
KRAINA WIELKIEGO NIEBA
MICHAŁ - podczas, gdy większość ludzi wychwala pod niebiosa
debiut reżyserski Bradzia Kupera (nie wiem za co), na naszych ekranach śmiga
debiut reżyserski kolejnego aktora,
Paula Dano. Nie jest to również dzieło wybitne, jednak oglądało mi się to
lepiej niż Narodziny Gwiazdy. Piękne kadry, kapitalni aktorzy (Jake, Carey i
Ed), niezła muzyka… Gdyby tylko fabuła w
pewnym momencie nie siadła na dłuższy czas (zaczyna się nuda i smęcenie),
byłoby wybornie. A tak? Jest dobrze!
AGATA - Film zapada w pamięć
przede wszystkim ze względu na świetną grę Carey Mulligan i Jake’a Gyllenhaala.
Chociaż oglądałam go w skupieniu i bez znużenia, to jednak kilka tygodni po
seansie fabuła nie ma dla mnie większego znaczenia i mogłabym ją streścić w
dwóch słowach: drama małżeńska. Za to miasteczko, w którym działa się rzecz –
przeurocze i bardzo klimatyczne.
ZABÓJCZE MASZYNY
MICHAŁ - głupia bajeczka o tym, jak to miasta na kółkach
zjadają inne miasta na kółkach. Ten film jest taką bzdurą, że aż nie ma się
sił o tym pisać. Początek nawet
intryguje (wygląda to jak Szybcy i Wściekli: Miasto Drift), jednak im dalej w
las tym gorzej. Ależ to się dłużyło…
AGATA - Ojej, no nie pykło.
Wiedziałam, że fabuła, to jedna wielka wiksa, ale właśnie dlatego liczyłam na
chociaż kilka wartkich, bezkrwawych walk. Przecież naparzać miały się ogromne
maszyny-miasta, a tymczasem zobaczyliśmy jedno starcie na starcie filmu i
koniec. Zapewne widzowie, którzy znali fabułę z książki, uniknęli tego
rozczarowania, ja jednak załapałam lekki facepalm.
FUGA
MICHAŁ - lekko mówiąc nie jestem fanem Córek Dancingu. Na
kolejny film Agnieszki Smoczyńskiej szedłem zatem z obawami. A tu…
niespodzianka! Fuga to kino mocne, intensywne i trzymające w napięciu.
Wybitnie zagrane (duet Muskała-Simlat miażdży!), dobrze poprowadzone dzieło,
które nie pozostawi Was obojętnymi.
AGATA - Zostałam fanką,
zdecydowanie! Tajemniczy, wciągający, intrygujący, a w dodatku z genialną
Gabrielą Muskałą i dorównująco-partnerującym jej Łukaszem Simlatem, których bardzo
podziwiam. Na uwagę zasługuje też fakt, że scenariusz do tego thrillera
psychologicznego jest autorstwa Muskały. Tym samym wetknęła ona kij w oko
wszystkim hejterom, którzy marudzą na permanentne braki w polskim kinie
gatunkowym.
DIABEŁ: INKARNACJA
MICHAŁ - troszkę mnie ten film zaskoczył. Spodziewałem się
kupencji totalnej, a pierwsza połowa filmu naprawdę dawała radę! Szkoda tylko,
że potem zabrakło pomysłów i twórcy wrzucili tu wszelkie możliwe schematy
gatunkowe. Kino krótkie i średnie – jak się ma zbyt dużo wolnego czasu, można
obejrzeć.
MADZIA – Trochę za bardzo przypomina mi to setki innych
horrorów. Pamiętam, że nawet w zeszłym roku (a może dwa lata temu) oglądałam
niemal identyczny film. Nie pamiętam jednak jego tytułu. I tak samo szybko
zapomnę o Diabeł: Inkarnacja.
BYŁ SOBIE DEADPOOL
MICHAŁ - skrojony pod PG-13 Deadpool 2, który na krótki
okres czasu zawitał do kin, a część zysków przekazano na fundację
zajmującą się walką z rakiem. Idea szczytna, szkoda, że film, mimo
parunastu minut nowych scen (parę nawet zabawnych), okazał się przeciętną edycją „normalnej” wersji.
Brak tu tego pazura, brak zadziorności i brak Deadpoola, który może sobie
pozwolić praktycznie na wszystko. Mam nadzieję, iż jeśli kolejny film o tym
panu powstanie, to już normalnie, w kategorii „R”.
AGATA - Największą zaletą
ocenzurowanego Deadpoola nie jest to, że dzieciaki mogły go legalnie obejrzeć (przecież
i tak wiadomo, że każdy smarkacz, któremu zależało, już dawno widział wersję
dla dorosłych), lecz fakt, że część dochodów ze sprzedaży biletów na całym
świecie trafiła do fundacji walczącej z rakiem. Sam film dosyć mocno pokrojony
i raczej taki niezły/średni.
AUTSAJDER
MICHAŁ - strasznie dziwne kino. Z jednej strony niby skupia
się na bohaterze, z drugiej nie do końca oddaje mu głos, wiele domysłów
pozostawiając widzom. Z jednej strony brutalny, z drugiej wesoły. Trudno to
dzieło zaklasyfikować, jednak naprawdę, uwierzcie mi, dobrze mi się to
oglądało. I gdyby nie wystylizowane fryzurki bohaterów nawet w więzieniach,
byłbym jeszcze pozytywniej zaskoczony tą produkcją. Warto się z tym dziełem
zapoznać.
AGATA - Dziwny, nieoczywisty, z niezbyt optymistycznym
morałem. Aktorsko – średniawka.
ROMA
AGATA - Kompletnie nie rozumiem
jego fenomenu. Oglądając Romę czułam się, jak totalnie zbędny podglądacz
codzienności całkowicie obcych mi osób. Zatem ode mnie zero zrozumienia,
współczucia, czy (o zgrozo!) utożsamiania się z bohaterami. Ta zdecydowanie
zbyt długa opowieść ma mnóstwo przeciągniętych scen i dosadnych metafor (psie
kupy rlz), które wywołały co najwyżej nieopanowany atak ziewania.
EWA - Roma to wielkie kino, wielkiego reżysera. Cuaron tworzy epizodyczną opowieść o życiu Cleo, jednak tak naprawdę głównym bohaterem są po prostu kobiety. Bez pretensjonalności, bez patosu, bez fajerwerków oglądamy ich codzienność, małe i wielkie dramaty. W ukazaniu tej kobiecości jest bardzo dużo naturalności, prawdy, która wynika z poprowadzonej narracji, jak i z wrażliwości reżysera. Jednocześnie to film, który świetnie się ogląda, który tworzą małe, niepozorne sceny, jak ta parkowania samochodu na ciasnym podwórku czy oczekiwanie na powrót partnera w kinie, uświadamiając sobie powoli, że uciekł od ważnego obowiązku. Roma to także opowieść o Meksyku początku lat 70. XX wieku, gdy dochodzi do ważnych politycznych zmian. Są one gdzieś obok, choć niejednokrotnie stykają się z codziennością zwykłego obywatela. To zdecydowanie pozycja obowiązkowa, emocjonalna, dosadna w swojej delikatności.
KURSK
MICHAŁ - mocne i poruszające kino. Vinterberg rozlicza
sprawców, dosadnie pokazuje, kto zawinił. Mimo tragicznego finału, który każdy
zna, film niezwykle trzyma w napięciu, między innymi dzięki kapitalnym kreacjom
aktorskim (zwłaszcza Schoenaertsa). Jedyne, czego mogę się przyczepić i co
mocno do tej produkcji nie pasuje, to język angielski. Naprawdę źle się słucha
rosyjskich marynarzy mówiących płynną angielszczyzną… Reszta to jednak
prawdziwe, nokautujące uderzenie.
AGATA - Naprawdę dobre kino.
Fabuła wciągająca, co zresztą nie powinno dziwić, bo historia tragicznego losu
rosyjskich pracowników okrętu podwodnego, to wręcz gotowy materiał na
scenariusz. Technicznie i aktorsko film również się broni, dlatego tym
bardziej szkoda, że Rosjanie rozmawiali
w nim między sobą po angielsku. Ta lingwistyczna arogancja zawsze mnie smuci.
THE QUAKE. TRZĘSIENIE ZIEMI
MICHAŁ - sequel kapitalnej Fali (kto nie widział –
POLECAM!), okazał się totalnym niewypałem. Nudny, infantylny, robiący idiotów i
z widzów, i z bohaterów. W tym filmie (przypominam – KATASTROFICZNYM) nie dzieje
się nic. NIC! Tytułowe trzęsienie ziemi trwa ze 30 sekund (efekty są, jak na
kino europejskie, naprawdę niezłe), a reszta to kretyńskie dialogi, idiotyczne
żarciki (z których nikt się nie śmieje) i smęcenie. Omijajcie.
AGATA - Typowe kino
katastroficzne z typowymi, katastroficznymi głupotkami. Jedyna nietypowość to
to, że jest produkcji skandynawskiej.
MADZIA – Szłam na ten film z zamiarem „odmóżdżenia się” i to
się zdecydowanie udało. Poza tym film nie wniósł nic ani do mojego życia, ani
do gatunku jakim jest film katastroficzny, ani do kinematografii ogółem. Fani
kina katastroficznego mogą obejrzeć, pozostałym raczej odradzam.
AQUAMAN
MICHAŁ - największe zaskoczenie grudnia. Hejtuję DCU, bo to
totalne ścierwo, ale trzeba przyznać, że najnowszy film z tego uniwersum jest
naprawdę dobry. Ale umówmy się – główna w tym zasługa Jasona Momoi, który robi
wszystko, a może i więcej, by widz został wchłonięty do tego świata.
Charyzmatyczny i dowcipny Aquaman to ziomek, którego po prostu się lubi. Reszta
obsady to już niestety typowy poziom
DCU – no może prócz Dolpha Lundgrena i jego śmiesznych włosków, bo Wodny Ivan
Drago daje radę. Widać również, że za efekty specjalne odpowiadali ci sami
nieudacznicy, co w poprzednich filmach tego uniwersum – green screen jest tak
chamsko widoczny, że lepiej zamaskowałoby go dziecko z przedszkola mając do
dyspozycji tylko Excela. Nie zmienia to faktu, że na Aquamanie bawiłem się
dobrze – Momoa, jesteś wielki!
AGATA - Dobry humor, fabuła
niewymagająca większego skupienia i oczywiście Jason ze swoim rozbrajającym
spojrzeniem. W ogóle, to nie oszukujmy się – ten film, to po prostu Jason.
Jeden z przyjemniejszych seansów minionego miesiąca.
MARY POPPINS POWRACA
MICHAŁ - no szkoda, że zachciało jej się wracać. Znaczy,
fani musicali i fani Roba Marshalla pewnie będą szczęśliwi, bo i posłuchają
pioseneczek i pooglądają ładną
scenografię – szkoda, że inni nie znajdą w tym filmie niczego, co byłoby w
stanie przyciągnąć ich do ekranu. Owszem, Emily Blunt się stara, ale niewiele
to pomaga – ledwo przeżyłem seans. Nuda.
AGATA - Troszkę bezpłciowy,
rozmemłany i zdecydowanie za długi. Zwłaszcza finał wydawał się trwać w
nieskończoność. Na szczęście, Emily Blunt jest świetna, no i zawsze miło
zobaczyć Meryl Streep, nawet gdy pojawia się na ekranie dosłownie przez kilka
minut. Bardzo żałuję, że nie udało mi się obejrzeć wersji oryginalnej z
polskimi napisami, bo dubbing był słaby.
SPIDER-MAN UNIWERSUM
MICHAŁ - no i to jest uderzenie! Genialny wizualnie,
rewelacyjny fabularnie, cholernie zabawny film, który pokochają wszyscy:
dorośli i dzieci, kobiety i mężczyźni, fani Spiderka i osoby, które go znają
jedynie ze słyszenia. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, a po seansie każdy
(gwarantuję) będzie zachwycony. Kino superbohaterskie najwyższych lotów, które
przekonuje, że każdy superbohaterem może zostać. Sony, jestem z Was dumny! Dwa filmy „marvelowe” w
2018 i dwa rewelacyjne uderzenia (drugi film to oczywiście Venom) – oby tak
dalej! Mam nadzieję, że już niedługo
doczekam się spin-offów z bohaterami z „Uniwersum” – byłoby czadowo!
AGATA - Zabawny, wciągający,
pięknie animowany i ze świetną muzyką. Seans ochoczo powtarzam w styczniu.
PECH TO NIE GRZECH
MICHAŁ - zróbcie mi cokolwiek, nawet krwawego orła, ale nie
każcie mi oglądać tego ścierwa jeszcze raz! To absolutnie najgorszy film tego
wieku, a Ryszard Zatorski udowodnił mi, że można być gorszym reżyserem niż
Patryk Vega. Oglądanie Pech to nie grzech to katorga – nic w tej kupie nie ma
sensu, bohaterowie są skończonymi debilami, dialogi pisał chyba jakiś
komputerowy generator, a montażem zajmował się chyba ktoś, kto wyznawał zasadę:
to wkleję tu, to tam, to wytnę, coś się uda. W tym czymś nie ma ani jednego
jasnego punktu – tu wszystko jest totalnie złe.
AGATA - Proponuję Ci zrobić
eksperyment. Masz dwa trudne i wyczerpujące zadania: 1.skaczesz po kanałach, na
których są do wyboru Barwy szczęścia, M jak miłość, Klan i Samo życie oraz 2.przełączasz stacje radiowe, w których wałkowane są te same, popowe, współczesne hity. Teraz wykonaj (lub wyobraź sobie, że wykonujesz) te dwie czynności jednocześnie.... et voila! Właśnie zostałeś scenarzystą „filmu” Pech
to nie grzech. Nie gratuluję, współczuję. Btw. co ten tytuł ma do fabuły
filmu?! Nic. Absolutnie NIC.
EMILIA - Niezaprzeczalny zwycięzca w kategorii najgorszego filmu 2018. Kiedy polskie kino kwitnie, aż dziwne, że powstają takie filmy, które są krokiem w tył polskiej kinematografii. Kiedy Karolak jest najlepszym punktem filmu - wiedz, że jest źle.
MADZIA – Najgorszy film roku. I tyle w tym temacie.
ONI
MICHAŁ - czy ktoś z Was
pomyślałby, że można nakręcić nudny i bezpłciowy film o niezwykle barwnym
Berlusconim? Też myślałem, że się nie da. A jednak Sorrentino tej sztuki
dokonał. W czasie projekcji głównie chce nam się ziewać, wszystko jest
niezwykle pocięte (tak, wiem, że we Włoszech film ten był o wiele dłuższy), nic
nie ma sensu. Ok, Servillo daje radę, Kasia Smutniak jest wspaniała, ale ciężko
ogląda się dzieło, w którym łączono sceny na chybił trafił… Z jednej strony
jestem ciekaw, jak wygląda ten film w kompletnej wersji, z drugiej jednak
strony nie wiem, czy znajdę siły, by
przeżyć te smęty raz jeszcze… Turbo fani Sorrentino pewnie mnie za to zgoją,
ale cóż… Ja nie czaję Was, Wy mnie ;)
AGATA - Symbolika i metafory,
którymi tak spamuje Sorrentino, nigdy nie były dla mnie zrozumiałe, ani intrygujące.
A to, co inni widzowie często nazywali artyzmem, w moim odczuciu przeważnie
było nudą. Właściwie, to nie powinnam pisać „było”, tylko JEST. Oni, to rozwleczony
i nużący obraz życia arcyciekawej osobowości (Berlusconi). Za to Kasia Smutniak
hipnotyzująca i zdolna jak zawsze, więc wcale się nie dziwię, że wreszcie
zyskuje sławę również w Polsce. Szkoda tylko, że aby do tego doszło, musiała
oddać widzom dosłownie całą siebie.
PŁOMIENIE
MADZIA – Piękny, poetycki, a jednocześnie trzymający w
napięciu. Widziałam go już dwa razy i niewykluczone, że jeszcze kiedyś do niego
wrócę. A z pewnością będę polecać innym. Może i można by go skrócić o jakieś
20-30 minut, chociaż z drugiej strony jego długość wcale w odbiorze nie
przeszkadza – film się nie ciągnie, nie dłuży. Każda scena jest w nim tak samo
ważna, tak samo potrzebna. I do tego zakończenie, które zmusza nas do ciągłego
powrotu myślami do tego filmu i ciągłych dyskusji na jego temat.
PODSUMOWANIE W OCENACH
W tym miesiącu, w związku z tym, że zbyt mało jest filmów, które oceniły 3 osoby lub więcej - tytuł najlepszego oraz najgorszego filmu zostaje "rozlosowany" spośród filmów ocenionych przez przynajmniej 2 osoby :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz