...

sobota, 8 listopada 2014

Interstellar (2014)...


Przyznaję się bez bicia, że filmu Interstellar nie miałam zbytnio ochoty oglądać. Nie dlatego, że uważałam, że może to być zły film. Ja po prostu nie lubię filmów Christophera Nolana. Nie lubię trylogii Batmana (o czym już kiedyś zresztą pisałam tutaj), nie przepadam ani za Memento, ani za Incepcją, a Prestiż podobał mi się bardziej ze względu na tematykę, niż jako film sam w sobie. Mogę więc szczerze powiedzieć, że Interstellar plasuje się w tym momencie na podium jeżeli chodzi o jego filmy.



Interstellar to historia o zagładzie Ziemi. Ziemia obumiera. Planeta, która do tej pory nas żywiła i której czuliśmy się właścicielami, chce nas zabić. Większość ludzi na niej mieszkających to obecnie rolnicy, z jednego prostego powodu - nie ma już co jeść, wszyscy głodują. Hodowaną przez wszystkich pszenicę ogarnęła zaraza, więc teraz wszyscy hodują kukurydzę. Pola, hektary kukurydzy. Co jakiś czas pojawiają się burze, które przynoszą tyle pyłu, że jadąc samochodem, można spokojnie wpaść na drzewo, gdyż zwyczajnie nic nie widać. Zresztą ciągle panują wiatry, które przynoszą tego pyłu coraz więcej i więcej. Główny bohater, Cooper, doświadczony pilot, z kilkoma naukowcami, wyrusza w podróż w poszukiwaniu nowej planety, na której mogliby się osiedlić ludzie. 



Interstellar jest filmem science-fiction, w którym jednak głównym tematem jest miłość i rodzina. Bo pomijam już to, że oczywiście lecą w kosmos, odkrywają nowe planety, szukają tej odpowiedniej, a ze sobą mają "uczłowieczone" roboty, które im w tym pomagają. Interstellar to film o rodzinie. Zaczyna się opowieścią o rodzinie i tym samym wątkiem się kończy. Mamy ojca, który musi podjąć bardzo trudną i jednocześnie odpowiedzialną (i całkowicie altruistyczną) decyzję - zostaje na Ziemi i umiera razem ze swoimi dziećmi (prawdopodobnie z głodu) albo leci ratować całą ludzkość, zostawiając rodzinę za sobą. Wybiera opcję drugą. Jego celem nie jest jednak uratowanie ludzkości. Jego celem jest uratowanie dzieci. I o tej rodzinie dużo się tutaj mówi. Podkreśla się jej ważność, jej wartości. A przede wszystkim podkreśla się ważność miłości.




Nie możemy jednak zapominać o tym, że nadal jest to film science-fiction. Pomimo wszystkich reklam, które mówią, że w czasach zagłady najważniejsza jest rodzina. W końcu w filmie chodzi o to, żeby tę nową planetę sobie znaleźć i na niej osadzić, w ten czy inny sposób, życie. No i tutaj za dużo Wam nie powiem. Bo nie jestem specjalistą od filmów science-fiction. Nie to, że ich nie lubię, ale wychodzi ich tak mało, że po prostu ich nie oglądam. Pierwsze skojarzenie jakie się nasuwa kiedy oglądamy Interstellar to oczywiście Grawitacja. Interstellar jest jednak filmem o wiele od Grawitacji lepszym. I to właściwie na wszystkich poziomach. Bo mamy bardziej skomplikowaną, rozbudowaną fabułę. Mamy lepszych aktorów. Mamy niezły scenariusz. A przede wszystkim jest to genialne widowisko, które wręcz idealnie nadaje się do oglądania w IMAX'ie. Interstellar ma bowiem doskonałe zdjęcia, powalające wręcz na kolana. Mamy też do tego oczywiście genialną muzykę Hansa Zimmera i idealne odwzorowanie dźwięku. Kosmos został bowiem ukazany dźwiękowo, tak jak powinien wyglądać / brzmieć - w kosmosie mamy idealną, kompletną ciszę. Nie jest to nowy zabieg, bo był już wykorzystywany wcześniej, chociażby we wspomnianej już przeze mnie Grawitacji, tutaj jednak zrobił na mnie o wiele większe wrażenie. I choć aktorsko (niestety, chociaż Matthew McConaughey nadrabia akurat za wszystkich) i scenariuszowo nie jest to film idealny, to jednak nadrabia on na wielu innych płaszczyznach.



Jako anty-fanka Nolana mogę ten film Wam spokojnie polecić. Bo jest to po prostu film dobry. Nie genialny, nie rewelacyjny, nie przełomowy, ale dobry. I z pewnością wart obejrzenia. I choć jest w nim kilka absurdów, nie pasujących scen, to jednak całość prezentuje się naprawdę nieźle. Interstellar zdecydowanie warto obejrzeć. Niekoniecznie dla historii, koniecznie dla widowiska. Avatar Camerona się do niego nie umywa.

Ocena: 7/10



FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI WARNER BROS POLSKA

3 komentarze:

  1. W temacie porównywania Interstellar i Grawitacji - na mnie jednak większe wrażenie wywarły ujęcia kosmosu oraz Ziemi w tym drugim tytule. W Interstellar dużo więcej dzieje się w zamkniętych pomieszczeniach lub na powierzchni różnych planet, stosunkowo niewiele jest takiej wszech otaczającej, przerażającej, dojmującej pustki.

    Poza tym to kolejny film, który udowodnił mi, że kosmos mnie bardzo kręci i chyba zacznę oglądać więcej sci-fi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się zgadzam. Większym widowiskiem jest dla mnie "Grawitacja" ze względu na wspaniałe zdjęcia i tę wszechobecną ciszę, która zaskakuje, nurtuje i zachwyca. :-)

      Usuń
  2. Czy byłby ktoś w stanie odpowiedzieć mi na pytanie- jaka piosenka leci w czasie pościgu na polu kukurydzy?

    OdpowiedzUsuń