DZIEŃ PIERWSZY
Lore (2012)
Film otwierający tegoroczny festiwal to wizja II wojny światowej oczami dziecka. Lore to córka niemieckiego oficera. Po wojnie, kiedy jej rodzice "znikają", musi wraz z młodszym rodzeństwem dostać się do domu babci. W czasie kilkotygodniowej wędrówki przez Niemcy, dzieci poznają żydowskiego chłopca - Thomasa. Nauczona w domu, że trzeba nienawidzić Żydów, Lore gardzi nim. Z czasem jednak, zaczynają się w niej rodzić niechciane uczucia.
Lore jest niesamowitym filmem. Mnóstwo powstało filmów o II wojnie światowej, ale nie przypominam sobie, żebym widziała taki, w którym wojna jest ukazana oczami dziecka. A już na pewno nie ma filmu, który ukazywałby wojnę oczami dziecka jednego z niemieckich oficerów. W trakcie okropnie męczącej drogi do domu babci, dzieci (a w szczególności Lore, gdyż te młodsze jeszcze nie wszystko pojmują) przekonują się, że wojna wcale nie była czymś dobrym, że uwielbiany przez wszystkich Fuhrer nie miał racji, a Żydzi wcale nie są zarazą.
Urzekło mnie w tym filmie aktorstwo Saskii Rosendahl (Lore) i Kai-Petera Maliny (Thomas). Choć momentami śmieszne bądź denerwujące były ich zachowania (a raczej odgrywanych przez nich postaci). Choć w gruncie rzeczy młodzi i bez większego zaplecza filmowego w postaci wcześniejszych ról to stanęli na wysokości zadania. Poza tym film miał ciekawe zakończenie.
7/10
Udało mi się w tym roku obejrzeć tylko jeden film wchodzący w skład konkursu "Trzy strony zawodu krytyka" i był nim Za wzgórzami. Voichita jest dziewczyną z sierocińca, która została mniszką w żeńskim klasztorze usytuowanym na tytułowych wzgórzach. Pewnego dnia przybywa do niej przyjaciółka z sierocińca - Alina. Jej przybycie burzy dotychczasowy porządek.
Film trwa 2,5 godziny. To jego olbrzymi minus, gdyż niesamowicie się dłuży. Nie oznacza to jednak, że jest on filmem złym. Wręcz przeciwnie. Dzięki temu, że na ekranie niemal nic się nie dzieje możemy podziwiać piękne zdjęcia i wspaniały montaż. Historia opowiedziana w filmie jest za to historią ciekawą, ale nic w niej odkrywczego. Na przełomie ostatnich lat często słyszało się podobne historie (SPOILER: nieuzasadnione i nieudane egzorcyzmy).
6/10
Dom na weekend (2012)
Urzekło mnie w tym filmie aktorstwo Saskii Rosendahl (Lore) i Kai-Petera Maliny (Thomas). Choć momentami śmieszne bądź denerwujące były ich zachowania (a raczej odgrywanych przez nich postaci). Choć w gruncie rzeczy młodzi i bez większego zaplecza filmowego w postaci wcześniejszych ról to stanęli na wysokości zadania. Poza tym film miał ciekawe zakończenie.
7/10
DZIEŃ DRUGI
Za wzgórzami (2012)Udało mi się w tym roku obejrzeć tylko jeden film wchodzący w skład konkursu "Trzy strony zawodu krytyka" i był nim Za wzgórzami. Voichita jest dziewczyną z sierocińca, która została mniszką w żeńskim klasztorze usytuowanym na tytułowych wzgórzach. Pewnego dnia przybywa do niej przyjaciółka z sierocińca - Alina. Jej przybycie burzy dotychczasowy porządek.
Film trwa 2,5 godziny. To jego olbrzymi minus, gdyż niesamowicie się dłuży. Nie oznacza to jednak, że jest on filmem złym. Wręcz przeciwnie. Dzięki temu, że na ekranie niemal nic się nie dzieje możemy podziwiać piękne zdjęcia i wspaniały montaż. Historia opowiedziana w filmie jest za to historią ciekawą, ale nic w niej odkrywczego. Na przełomie ostatnich lat często słyszało się podobne historie (SPOILER: nieuzasadnione i nieudane egzorcyzmy).
6/10
Dom na weekend (2012)
Modelowa rodzinka: przystojny ojciec, ładna matka, przystojni synowie z ładnymi dziewczyną i żoną, fajny wnuczek. Jednak to tylko pozory. Wszyscy spotkają się w domu rodziców na weekend bożonarodzeniowy (gdyby nie powiedzieli, że to Boże Narodzenie to bym nie wiedziała - nic na to nie wskazywało). Kiedy każdy z nich postanowi wyjawić swój wielki sekret, szczęście rodzinne okaże się być bardziej kruche niż każdemu się do tej pory wydawało.
Dom na weekend to pierwszy obejrzany przeze mnie film na festiwalu, który mi się ogromnie spodobał. Nie mam do niego niemal żadnych zastrzeżeń. Aktorstwo jest dobre (choć momentami trochę sztuczne). Historia także jest ciekawie zbudowana. Ma on kilka luk w scenariuszu, ale jako całokształt był to (według mnie) jeden z najlepszych filmów na festiwalu.
8/10
Broken (2012)
Po całym dniu oglądania filmów rumuńskich, niemieckich, etc. bardzo miło było usłyszeć wreszcie język angielski. Broken pokazuje, że nawet najmniejszy, niby nic nie znaczący czyn czy słowo może pociągnąć za sobą cały ciąg nieprzyjemnych wydarzeń, prowadzących do katastrofy. Trochę zawiodło mnie zakończenie. Czytałam kilka recenzji tego filmu i większości ludzi nie podobało się to nagromadzenie negatywnych wydarzeń, przez co zakończenie było dla nich niejako wytchnieniem. Dla mnie wręcz przeciwnie. Zakończenie nie pasowało mi do koncepcji całego filmu. Mimo wszystko był to jeden z najlepszych (według mnie) filmów na festiwalu.
8/10
DZIEŃ TRZECI
Oslo, 31 sierpnia (2011)
Historia chłopaka, który wychodzi z odwyku. Na zewnątrz okazuje się, że jest sam - siostra nie chce się z nim spotkać, dziewczyna nie chce go znać, przyjaciel niby jest, ale przyjaźń już nie taka sama. Wszyscy się od niego odwrócili, nie ma właściwie do czego wracać.
Film jest dobry. Tyle potrafię na jego temat powiedzieć. Spodobał mi się, choć sama nie wiem czemu. Historia głównego bohatera jakoś mnie nie dotknęła, nie przejęłam się jego losem. Podobnież, według Ani, Reprise (czyli wcześniejszy film tego reżysera) jest o wiele lepszy. Nie wiem, nie widziałam. Oslo, 31 sierpnia, jak najbardziej warto zobaczyć. Jest to świetnie pokazane studium depresji. Mnie jednak nie poruszył.
7/10
Tabu (2012)
Historia wielkiej, lecz zakazanej, miłości zrealizowana w czerni i bieli.
Tabu to film zrealizowany przez krytyka filmowego - Miguela Gomesa. Jest w nim więc kilka chwytów kompletnie niepotrzebnych. Film podzielony jest na dwie części - pierwsza to historia umierającej staruszki, druga - opowiadana przez jej byłego kochanka, historia jej młodości. Tak jak w drugiej części, z racji na retrospekcję, czarno-biały obraz jest niejako uzasadniony, taj pierwsza część równie dobrze mogłaby być kolorowa. Właściwie, pierwszej części mogłoby w ogóle nie być, film dzięki temu byłby krótszy. Ciekawym zabiegiem jest przedstawienie części drugiej jako filmu niemego jedynie z głosem z offu opowiadającym całą historię.
W gruncie rzeczy, Tabu to film niezły, ale długi i momentami nudnawy. Szczególnie w pierwszej części. Część druga jest już o wiele lepsza.
6/10
Kraul (2012)
Historia romansu drobnego złodziejaszka i dziewczyny, której największym hobby jest pływanie.
Film dobry, choć nieco przewidywalny (szczególnie zakończenie). Nie rozumiem postępowania głównej bohaterki wobec chłopaka, ale czego się nie robi z miłości. Scenariusz miał kilka niedociągnięć i luk, nie przeszkadzało to jednak nie przeszkadzało to raczej w odbiorze samego filmu. Aktorstwo także nie było najgorsze. Losem głównego bohatera przejęłam się bardziej niż losem bohatera Oslo, 31 sierpnia.
7/10
Side by side (2012)
Film, który polecam każdemu kto interesuje się filmem i tym jak się go robi. Nie lubię filmów dokumentalnych i raczej ich nie oglądam. Są jednak dokumenty, które są tak dobre, że nie zwraca się uwagi na to, że nie jest to film fabularny. Takim filmem był chociażby Sugar man czy Wyjście przez sklep z pamiątkami, takim filmem jest Side by side.
Keanu Reeves (aktor, którego swoją drogą nie cierpię) rozmawia z reżyserami, aktorami, montażystami, producentami i innymi twórcami filmów o "przewrocie" w kinematografii, który łączy się z przemianami w technologii wykorzystywanej w produkcji filmów (chodzi przede wszystkim o cyfryzację wszystkiego). Dowiadujemy się m.in. jak działa kamera, jak kamery zmieniały się na przestrzeni lat, czy 3D rzeczywiście potrzebne jest w niemal każdym filmie, jak sprawić, że obraz na ekranie wygląda tak, jak sobie wymarzył reżyser, etc. Dzięki Side by side możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat produkcji filmów, posłuchać co na ten temat sądzą nasi ulubieni reżyserzy (jest ich tu mnóstwo, więc z pewnością każdy znajdzie swojego - na plakacie wymienione są tylko niektóre nazwiska), podziwiać błękitne oczy Christophera Nolana (serio, niesamowite ma te oczy, wyłączałam się za każdym razem, gdy pojawiał się na ekranie) i zmiany w zaroście Keanu Reevesa.
Side by side to najlepszy film pokazywany w trakcie festiwalu i pozycja obowiązkowa dla każdego kinomana.
8/10
DZIEŃ CZWARTY
Jak spędziłem koniec lata (2010)
Dwóch mężczyzn pracuje na Arktyce przy spisywaniu odczytów. Zbliża się koniec lata, więc niedługo przypłynie po nich statek, który zabierze ich do domu. Do tego czasu może się jednak jeszcze dużo zdarzyć.
Wydawałoby się, że nic ciekawego w tym filmie się nie stanie. Nic bardziej mylnego. Film zmierza w kierunku, którego ja się nie spodziewałam. Nie chcąc zdradzić zbyt wiele, skończę na tym, że film zdecydowanie polecam. Są w nim momenty nudne, przeciągające się, jednak nie ma scen zbędnych. Piękne są w nim zdjęcia, dobre jest także aktorstwo, które przez większość czasu skupia się na Grigoriju Dobryginie. Trochę dziwne i naciągane są motywy Sergieja, ale jestem w stanie wybaczyć to na rzecz tego co dzieje się w filmie później. W przeważającej części jest to dramat, mamy tu jednak także trochę thrillera psychologicznego. Najważniejsze jest jednak to, że film potrafi utrzymać nas w napięciu do samego końca.
7/10
Ci, którzy żyją i umierają (2011)
Po 95. urodzinach dziadka Sita przypadkiem dowiaduje się, że jej dziadek był jednym z oficerów SS. Zaczyna więc prowadzić własne śledztwo, chcąc dowiedzieć się, czym tak naprawdę zajmował się dziadek.
Temat filmu, nie powiem, jest dość ciekawy. Tak jak film Lore był obrazem II WŚ widzianym oczami dzieci niemieckiego oficera, zaraz po wojnie, kiedy to dzieci miały wpojone, że wojna była dobra, Niemcy mieli rację, a Hitler był "bogiem", tak Ci, którzy żyją i umierają jest obrazem II WŚ widzianym oczami wnuczki oficera SS, kilkadziesiąt lat po wojnie, wnuczki, która wstydzi się za swojego dziadka i dlatego za wszelką cenę chce dowiedzieć się czemu robił to co robił. Niepotrzebnie jest tu wpleciony wątek miłosny (swoją drogą ciekawy jest "zbieg okoliczności", którego ja nie zauważyłam, a na który zwróciła mi uwagę Ania, a mianowicie - Niemka, wnuczka SS-mana, wiąże si z Izraelitą). Największy minus należy się niestety za aktorstwo, które jest drętwe, sztuczne i ogólnie słabe. Nie przeszkadzało to jednak tak bardzo w odbiorze filmu, jak można by się było spodziewać. Film na pewno warto zobaczyć ze względu na temat i niejako rozrachunek z przeszłością.
6/10
Nareszcie udało mi się spisać wszystko. Przepraszam, że tak chaotycznie, ale starałam się spisać moje podstawowe przemyślenia po filmie, a wyszło jak wyszło.