...
▼
sobota, 1 grudnia 2012
Cosmopolis (2012)...
Najnowszy film Davida Cronenberga udało mu się obejrzeć dopiero w tym tygodniu,, choć "polowałam" na niego od momentu jego premiery kinowej. Niestety w łódzkich kinach Cosmopolis utrzymało się około dwóch tygodni. To i wciąż pojawiające się niepochlebne recenzje utwierdzały w przekonaniu, że Cosmopolis to co najmniej film słaby, jeśli nie całkowicie zły. Mimo tego, chciałam go obejrzeć i przekonać się na własnej skórze. Nie byłam jednak bardzo zaskoczona tym, że mi się bardzo spodobał, na tyle, że gdy już zaczęłam oglądać, nie mogłam oderwać się od monitora.
Oglądając film, jesteśmy świadkami jednego dnia z życia Erica Packera. Eric to 28-letni mężczyzna, multimilioner, grający na giełdzie. Obserwujemy jego podróż długą białą limuzyną, przez bliżej nieokreślone miasto, z domu do fryzjera. Eric ma swoje osobiste rytuały - codzienne badania lekarskie, konkretny fryzjer. Jego limuzyna to jednocześnie biuro, zaprasza więc do niej wszystkich "zainteresowanych". Tu spotyka się z pracownikami, kochanką, tu bada go lekarz, tu załatwia swoje potrzeby fizjologiczne. Z samochodu wysiada właściwie tylko spotkać się z żoną.
Pełno w filmie dobrych aktorów, mniej i bardziej znanych. Główną rolę zagrał Robert Pattinson (swoją drogą ostatnio oglądam sporo filmów z nim), który kolejny raz udowadnia, że jest dobrym aktorem, na tyle dobrym, że Cosmopolis warto obejrzeć właśnie dla niego. Odkryciem Cronenberga jest zdecydowanie Sarah Gadon - piękna aktorka, którą poznałam przy okazji horroru Internat (recenzja TUTAJ). W Cosmopolis Gadon gra żonę Packera, poetkę wywodzącą się z bardzo bogatej rodziny. Gadon dorównuje talentem Pattinsonowi, sceny z jej udziałem są (pomijając scenę finałową) zdecydowanie najlepszym punktem filmu. Zazdrosna o męża, którego nie kocha, doprowadza ją do szału, że wyczuwa od niego zapach seksu, zarazem nie daje tego w ogóle po sobie poznać. Podczas spotkań z żoną Eric się zmienia. W każdej rozmowie jest opanowany, czuje, że ma przewagę nad swoimi rozmówcami. Tutaj role się odwracają. Elise jest opanowana, powściągliwa, za to Eric denerwuje się ilekroć ją widzi.
Każdy z aktorów pobocznych (oprócz szefa ochrony Packera i Elise) pojawiają się w filmie tylko raz, na kilkuminutową rozmowę. I tak możemy tu zobaczyć Jaya Baruchela, Juliette Binoche czy też Kevin Durand.
Wszystko co dzieje się na ekranie prowadzi nas prosto do sceny finałowej - najlepszej sceny w całym filmie, poza tym najdłuższej rozmowy Packera z drugą osobą. W roli rozmówcy Erica mamy wspaniałego Paula Giamattiego. Giamatti to świetny aktor, o czym przekonałam sie już nie raz, chociażby przy takich filmach jak: Iluzjonista czy Bezdroża. Już w momencie oglądania trailera wiedziałam, że Giamatti to doskonały wybór Cronenberga. Zestawienie tych dwóch aktorów w tak rozbudowanej i mocnej scenie wydawałoby się nie do końca dobrym pomysłem, istniało bowiem zagrożenie, że Giamatti przyćmi Pattinsona i zawładnie ekranem. Pattinson dał sobie jednak doskonale radę i wcale nie zostaje daleko w tyle za bardziej doświadczonym kolegą po fachu.
Cronenberg jest specyficznym reżyserem. Uwielbiam jego filmy od momentu, gdy jako nastolatka obejrzałam Muchę. To właśnie dzięki niemu pokochałam Jeffa Goldbluma. To reżyser, który uwielbia pokazywać ludziom złożoność psychiki ludzkiej oraz fatalistyczne dzieje świata. W Cosmopolis główny bohater dowiaduje się najpierw, że straci setki milionów dolarów przez swoją pomyłkę, a następnie, że jego prostata jest asymetryczna. Nie wie co to dla niego oznacza, ale dobija go to psychicznie, prowadzi go do autodestrukcji, przewija się przez cały film.
Cosmopolis to film przegadany. Na pewno nie spodoba się każdemu. Jeżeli nastawiacie się zobaczyć film pełen akcji z pewnością się zawiedziecie. Cosmopolis to niemal w stu procentach dialogi (wykluczając sceny seksu). Packer rozmawia nawet podczas badania prostaty. Zresztą nawet podczas seksu z bohaterką Patrici McKenzie Eric jest strasznie rozgadany. Więc jeżeli nie lubisz filmów, w których prawie nic się nie dzieje, to z pewnością powinieneś darować sobie oglądanie Cosmopolis. Dla mnie, im więcej dialogów w filmie, tym lepiej. To, plus świetni aktorzy i genialna reżyseria to powody, dla których moja ocena jest aż tak wysoka.
Ocena: 9/10
Wow ! Piszesz pięknie, ale 9/10 ? Dla mnie Cosmopolis to bezsensowny bełkot, statyczny film, który prosi się o wyłączenie . Ale szanuje Twoją ocenę. Ciekawie się czyta Twoje recenzje będę zaglądał na pewno.
OdpowiedzUsuńDla mnie to film rewelacyjny i z pewnością warty obejrzenia. Jednak rozumiem dlaczego większości ludzi się nie podoba. Ja obejrzałam go z zapartym tchem, choć rzeczywiście jest niewiarygodnie statyczny:)
UsuńTeż mam inne gusta od mainstreamu więc proszę mnie nie szufladkować z większością ;)
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńChodzę sobie znudzony po blogach i muszę tu zostawić ślad, ponieważ w końcu znalazłem dobrą recenzję dobrego filmu!
Film sam w sobie jest zupełnie inny, mniej efektowny i trzeba dobrze pomyśleć po seansie.
Cronenberg poszedł trochę na łatwiznę, bo spisał większość dialogów z książki i zostawił dość wierną kopię wirginału, czego nie lubię w ekranizacjach, ale tym razem trzeba mu wybaczyć.
Inna panno M. dobra recenzja i mam nadzieję, że jak kiedyś tu jeszcze zajrzę to przeczytam coś równie ciekawego na temat jakiegoś dobrego filmu!
Antoni Kruk!
P.S. "MUCHA" jest świetna!
Nie czytałam niestety książki, więc nie jestem w stanie stwierdzić czy dobrze czy źle została zekranizowana. Mimo wszystko "Cosmopolis" to film rewelacyjny, wyjątkowy i godny polecenia. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie wszystkim się spodoba.
UsuńUwielbiam "Muchę", podobnie zresztą "Pająka". Mam zamiar w najbliższym czasie przypomnieć sobie oba te filmy i może jakaś recenzja się ukaże:)
Co do wyjątkowości filmu zgadzam się.
UsuńNie jestem zbyt wielkim fanem filmu, który ma w sobie coś z teatralności, ale to mi akurat tutaj nie przeszkadzało.
Nie wiem jakie jest twoje zdanie na ten temat, ale jestem ciekaw!
Cronenberga polecam Ci bardzo "Videodrom".
Jest dobra JAZDA NA MAKSA :)
Jak lubisz książki Stephena Kinga to pan z kanady zrobił też dobrą ekranizacje "Martwej Strefy"!
Ok! To czekam na recenzję!
Ciekawi mnie co sądzisz o (chyba najlepszej scenie z filmu) scenie aborcji, która dla mnie jest wyśmienita :)
Przepraszam, że tak spamuje! :D
UsuńKiedyś gdzieś wyczytałem, że Cronenberg miał reżyserować "Siedem", ale odrzucił propozycję.
Sam w sobie film jest dla mnie arcydziełem, ale w wykonaniu Kanadyjczyka to mógłby być jeden z najdziwniejszych filmów w historii :)
Ta teatralność była tu chyba w pewien sposób wymuszona tym, że niemal całość dzieje się w jednym miejscu.
UsuńScena aborcji najlepszą sceną w całym filmie? To ciekawe :)
Fincher jest także jednym z moich ulubionych reżyserów, a pokochałam go właśnie dzięki "Siedem", ale rzeczywiście w wykonaniu Cronenberga mógłby to być jeszcze bardziej pojechany film...
Z tą sceną aborcji....Tylko mówię, że mi się podobała. Nie jestem jakiś psychiczny!
UsuńFincher jest świetny!
"Siedem", "Fight Club" no i "Zodiak"!
Nareszcie ktoś komu podoba się "Zodiak" :) Ja ten film uwielbiam.
UsuńI wcale nie pomyślałam, że jesteś psychiczny. Niekiedy takie sceny rzeczywiście są bardzo dobrze zrealizowane.
"Zodiak" jest świetny!
Usuń"Hurdy Gurdy Man" na końcu filmu to świetne zwieńczenie świetnego filmu!