niedziela, 25 listopada 2012

Zwierzęta w tle: Kupiliśmy zoo (2011) i Woda dla słoni (2011)...

Dwa filmy ze zwierzętami w tle, dwa zupełnie inne filmy, o innych ludziach, inne są okoliczności ich zetknięcia się ze zwierzętami. Jedynie co je łączy to motyw zwierzęcy i piękne, zdolne aktorki w rolach drugoplanowych.

Kupiliśmy zoo

Głównym bohaterem filmu jest Benjamin (Matt Damon), ojciec dwójki dzieci: Dylana (znany fanom serialu Nie z tego świata Colin Ford) i Rosie (śliczna i absolutnie słodka Maggie Elizabeth Jones, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia;)), który jakiś czas temu stracił żonę. Nie mogąc sobie poradzić ze stratą, Benjamin wpada na pomysł przeprowadzki. Razem z córką wyrusza na poszukiwanie przyszłego domu. Pod koniec dnia wreszcie znajdują idealne miejsce. Jest tylko jeden problem – kupując dom, kupujesz zoo. Pokonując kolejne trudności, zarówno w zoo, jak i w rodzinie, Benjamin stara się doprowadzić do ponownego otwarcia parku.

Film jest piękny. Jest to historia rodziny, która nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią żony i matki. Ojciec, który jest uzależniony od przygód, wybiera zamieszkanie w zoo, jako największą i ostatnią życiową przygodę.

Pierwszy raz od dawna zobaczyłam Matta Damona w dobrym filmie. Nie przepadam za tym aktorem, podobał mi się jedynie w roli Bourne’a. Teraz Damon zaczął się starzeć i grać w „spokojniejszych” filmach. Jednym z nich jest Kupiliśmy zoo. I choć jego aktorstwo nie jest wybitne i nie powala na kolana, to jednak utrzymuje się na poziomie całego filmu. Na początku wspomniałam o pięknej i zdolnej aktorce w roli drugoplanowej. Tutaj jest nią Scarlett Johansson. Jest ona naprawdę świetną aktorką, która jednak tutaj wydaje się hamować, oddając pole do popisu Damonowi.


Kupiliśmy zoo to znakomity film. Lekka przyjemna, pogodna komedia, która rozwija się na bazie dramatu, którym został dotknięty główny bohater.

Woda dla słoni

Jacob Jankowski, główny bohater filmu, to z pochodzenia Polak, student weterynarii, który w dniu końcowego egzaminu traci rodziców w wypadku samochodowym. Niestety razem z rodzicami traci także dom i cały majątek. Porzuca więc wszystko, pakuje walizkę i wyrusza w podróż swojego życia. Przypadek zrządził, że Jacob trafia do cyrkowego pociągu, gdzie, z pomocą Polaka, który w cyrku pracuje, otrzymuje pracę najpierw weterynarza cyrkowego, a następnie opiekuna słonicy Rosie. Jego problemy rozpoczynają, kiedy zakochuje się w żonie właściciela cyrku.


W roli głównej możemy podziwiać, znanego wszystkim przede wszystkim z roli wampira Edwarda z Sagi Zmierzch (o której ostatniej części pisałam TUTAJ), Robert Pattinson. I choć to nie jego obecność skłoniła mnie do obejrzenia filmu to jednak Pattinson udowadnia w nim, że umie grać i potrafi pokazać na ekranie coś zupełnie innego niż bolejący nad swoim losem wampir Edward. Rolę żony właściciela cyrku zagrała Reese Witherspoon. Piękna i zdolna aktorka, która już nie raz udowadniała, że rola głupiutkiej blondynki, którą grała w filmie Legalna blondynka to nie koniec jej aktorskich możliwości. Wszystkich aktorów jednak zdecydowanie przyćmiewa Christoph Waltz ze swoją rolą właściciela cyrku. Kiedy na ekranie pojawia się ten agresywny, na wskroś złowieszczy i całkowicie nieprzewidywalny mężczyzna wszyscy pozostali zostają w tyle.

Woda dla słoni to naprawdę dobry melodramat w doborowej obsadzie, ze świetnym aktorstwem i pięknymi zdjęciami, który na pewno pozostanie mi na długo w pamięci. A dla zainteresowanych dodam także, że poza tym, że główny bohater jest z pochodzenia Polakiem, film ten ma także inny polski akcent. Woda dla słoni to zdecydowanie film warty zobaczenia.

Moje oceny:
Kupiliśmy zoo 8/10
Woda dla słoni 8/10

piątek, 23 listopada 2012

Saga Zmierzch: Przed świtem cz.2 (2012)...


Najnowsza, ostatnia już część Sagi Zmierzch, weszła do kin 16 listopada. Oczywiście, głównie z pobudek sentymentalnych, nie mogło mnie zabraknąć w kinie. I powiem szczerze - pomimo podobało mi się, pomimo paru błędów Przed świtem cz.2  to naprawdę dobry film (rozrywkowy oczywiście), może nawet najlepszy z wszystkich pięciu części Sagi.



Przed świtem cz.2 zaczyna się tam, gdzie Przed świtem cz. 1 się skończył. Bella nareszcie staje się nowonarodzoną wampirzycą, odkrywa w sobie niezwykle moce (które tylko utwierdzają wszystkich w przekonaniu, że dziewczyna urodziła się, by zostać wampirem), ma z Edwardem śliczną córeczkę (która rośnie w zastraszającym tempie), a wilkołaki wreszcie się odczepiły i nie chcą (a raczej nie mogą) zabić Cullenów. Wszystko układa się jak w najpiękniejszej bajce. Niestety spokój i szczęście rodziny Cullenów zamierzają zburzyć Volturi, którzy pragną pozyskać w swoje szeregi Alice z jej zdolnościami przewidywania przyszłości. Cullenowie wyruszają więc w świat, szukać pomocy u znajomych wampirów.




Pierwsza scena filmu jest beznadziejna. Nie potrafię tego inaczej określić. Poza tym, że świat widziany oczami Belli wygląda pięknie, to cała scena jest jakoś źle nakręcona i ogólnie okropna. W całym filmie roi się od scen niedopracowanych i źle nakręconych, które podczas czytania książki wydawały się może nie tyle ważne dla fabuły, ale wprowadzające do fabuły coś nowego, ciekawego, swoisty „przerywnik” (dajmy na to scena pierwszego polowania Belii czy też siłowanie się Belii z Emmetem). Pomimo tego fani Sagi nie powinni być zawiedzeni, a nawet wręcz przeciwnie, gdyż Przed świtem cz. 2 to, moim zdaniem, najlepsza część Sagi. Przede wszystkim dlatego, że jest zupełnie inna. Do tej pory, przez cztery kolejne filmy, Bella była człowiekiem, który za wszelką cenę pragnie zostać wampirem, dziewczyną, która poprzez bliższą znajomość z wampirem była cały czas zagrożona, a to ze strony innej grupy wampirów, a to ze strony samej siebie, a to ze strony Volturi, a chwilowo nawet ze strony zmiennokształtnych. Przez cały czas Bella była bezbronną wobec świata nadprzyrodzonego istotką. Tutaj Bella nareszcie jest wampirem, nareszcie jest silna (przede wszystkim fizycznie), piękna i ma niesamowite zdolności, nareszcie nie czuje się gorszą od ukochanego, a może nawet momentami lepszą, właśnie przez swoją siłę i zdolności. Poza tym film ma wiele scen celowo zabawnych, które wprowadzają miłą atmosferę do sali kinowej (takich jak „striptiz” Jacoba przed Charliem).

Razem z osobą Belli „zmienia się: gra aktorska Kristen Stewart. W wielu wypowiedziach i recenzjach spotkałam się z przekonaniem, że w tej części Sagi Stewart nareszcie zaczęła grać i skończyła ze swoją miną dziwnej, nieśmiałej, bezbronnej dziewczynki, ale jak dla mnie aktorka zastąpiła ją po prostu inną miną. Często zresztą w filmie są momenty, w których ponownie widzimy minę Stewart z pierwszych części. Do pozostałych aktorów nie mam zastrzeżeń, w większości są to naprawdę dobrzy aktorzy. W Przed świtem cz. 2 pojawia się cała plejada wampirów, poczynając od znanych nam już dobrze Cullenów i Volturich, poprzez wampiry z Anglii, Irlandii i Skandynawii, aż po złowieszcze wampiry z Rumunii. Są lepsi i gorsi, moimi ulubionymi są zdecydowanie Jackson Rathbone jako Jasper, Michael Sheen jako Aro, Jamie Campbell Bower jako Caius oraz Dakota Fanning jako Jane.



Przed świtem cz. 2 to film zdecydowanie warty zobaczenia, ale jedynie przez osoby, które zapoznane są z całą Sagą Zmierzch. Jeżeli nie widziałeś wcześniej ani jednej części Zmierzchu to nie będziesz najzwyczajniej w świecie wiedział o co chodzi (dopuszczalne jest także przeczytanie książek :)). Film zdecydowanie polecam, ale jedynie jako rozrywkę pozbawioną myślenia nad jego konstrukcją.

Ocena: 7+/10

czwartek, 1 listopada 2012

Noc Grozy i Horrorów...


W ostatni piątek w Multikinie odbyła się Noc Grozy i Horrorów. Jako, że uwielbiam horrory, a ostatnio wszelkie maratony filmowe stały się moim zamiłowaniem, nie mogło mnie tam oczywiście zabraknąć. W trakcie maratonu wyświetlone zostały cztery filmy: "Internat", "Kronika opętania", "Kobieta w czerni" i "Dom w głębi lasu".


"Internat" to historia dziejąca się w rygorystycznej szkole z internatem dla dziewcząt. Rozpoczyna się nowy rok szkolny, dziewczęta zjeżdżają się do szkoły, początkowo trwa istna sielanka. Zostaje ona zakłócona przyjazdem nowej uczennicy - Ernessy (w tej roli znana z "Parnassusa" Lily Cole). Pomysł na film był dobry - ukazanie pierwszych doznań miłosnych młodych dziewcząt, w tym przede wszystkim lesbijskich. Dodatkowo wpleciony w to wszystko, ukryty wątek wampiryzmu. Niestety pomysł nie został do końca wykorzystany, a poszczególne sceny zostały ukazane w tak groteskowy sposób, że są aż śmieszne, co potwierdzała cała sala, śmiejąc się do rozpuku. W gruncie rzeczy film jest niezły jako komedia, ale naprawdę słaby jako horror.


"Kronika opętania" to historia opętania małej dziewczynki przez dybuka, która podobno wydarzyła się naprawdę. Główny bohater to rozwodnik, który w pewien weekend, podczas spotkania z córkami, kupuje młodszej z nich na wyprzedaży garażowej ręcznie zdobioną skrzyneczkę. Od tego czasu mała zaczyna się zmieniać. Staje się agresywna, je za trzech, blednie i cały czas przebywa ze swoją skrzyneczką. Okazuje się, że skrzyneczkę zamieszkiwał dybuk (w kulturze żydowskiej dybuk to dusza grzesznika, która jedyne czego pragnie to znów żyć). Znowu pomysł dobry, bo opętanie, moim zdaniem, to zawsze materiał na dobry, straszny horror, ale czegoś mi w tym filmie zabrakło. Podejrzewam, że gdybym oglądała go w samotności albo przynajmniej w całkowitej ciszy to miałabym trudności z zaśnięciem, ale w takim towarzystwie ciężko było się wystraszyć. W filmie są może trzy straszne sceny. Ciekawostką jest, że dybuk zamieszkujący szkatułkę mówi piękną polszczyzną. I w sumie momenty, w których dybuk się odzywał były dla mnie najbardziej przerażające (oprócz tego w pierwszej scenie, bo ten był najzwyczajniej w świecie śmieszny), sam język polski w filmie amerykańskim przerażał. 


"Kobieta w czerni" to historia młodego notariusza (w tej roli słynny Harry Potter, czyli Daniel Radcliffe), który ma depresję od kiedy to cztery lata wcześniej stracił żonę., Dostaje on zadanie, aby jechać do domu, w którym mieszkała klientka kancelarii i przejrzeć znajdujące się w nim papiery. Już pierwszego dnia mężczyzna widzi tajemniczą kobietę w czerni, a niedługo potem w wiosce zaczynają ginąć w strasznych okolicznościach dzieci. Film ten jest zdecydowanie wyciszający. Jesteśmy spokojnie prowadzeni przez akcję filmu. I chociaż fabuła filmu została już w horrorach kilkakrotnie wykorzystana i nie jest może zbyt oryginalna to jednak została ukazana w sposób naprawdę dobry. Klimat filmu trochę takiego dziewiętnastowiecznego horroru zachowany od początku do końca filmu. Jak napisałam na filmwebie: horror z prawdziwego zdarzenia z interesującym zakończeniem. Słyszałam od wielu osób, że zakończenie jest zaskakujące. Dla mnie nie było, ale może to dlatego, że wiele już horrorów widziałam i mało rzeczy zadziwić mnie może.


"Dom w głębi lasu" to historia grupki studentów, którzy wybierają się na weekend do tytułowego domu w głębi lasu. Nie wiedzą jednak, że nie będzie to przyjemny weekend. Tyle mogę powiedzieć o filmie, żeby nie zdradzić zbyt wiele. Scenariusz do filmu napisał Joss Whedon (reżyser "Avengers"). Film jest zaskakujący, niemal do końca nie wiemy o co tak naprawdę w nim chodzi. Nie jest może rzeczywiście zbyt straszny, bo mamy tu mnóstwo zabawnych tekstów, które wszystkie straszne momenty wyrównują. I mnóstwo krwi. Mamy tu do czynienia z połączeniem tradycyjnego slashera z nowoczesną wizją świata, w której jesteśmy tylko marionetkami. Dawno nie widziałam tak dobrego horroru. Wczoraj obejrzałam go z rodziną po raz drugi i zdania nie zmieniłam.

Moje oceny:
Internat - 3/10
Kronika opętania - 4/10
Kobieta w czerni - 6/10
Dom w głębi lasu - 9/10